W każdym kątku po dzieciątku, czyli o początku roku u górali
Nowy Rok, podobnie jak cały okres od św. Szczepana do Trzech Króli, był okresem różnorakich życzeń i winszowników, którzy odwiedzali domostwa i przynosili dobrą nowinę, jak np. połaźnicy czy pastuszkowie. Przełom nowego i starego musiał zostać odpowiednio przygotowany, także słowem zanoszonym w darze. Dlatego w Nowy Rok również chodzono do sąsiadów i krewnych i życzono pomyślności. Winsze były różne, głównie życzono pomyślności związanej z urodzajem, gdyż od roli zależało szczęście rodziny, np.:
Winszujym Wóm szczynścio zdrowio na tyn Nowy Rok
Aji na delszi czasy.
Żebyście byli weseli jako w niebie anieli cały rok.
Ale nie jyny na Nowy Rok, ale na delsze czasy.
Żeby sie Wóm chowały cieliczki jak w lesie jedliczki,
Byczki jak w lesie buczki,
Owieczki jak w lesie mróweczki.
Żeby Wóm w studni nie zabrakło wody.
Żeby Wóm krety nie robiły szkody.
Żebyście mieli pełno zboża w stodole,
A piniyndzy w komorze.
Aby sie Wóm dziywki pozwydowały,
A pachołcy pożynili, a mnie małego winszowniczka na wiesieli zaprosili,
To Bóg dej*.
Winszownicy często wymyślali życzenia dopasowane do okoliczności i ludzi, którym je składali, zwykle zabawne:
Na szczynści, na zdrowi, na tyn Nowy Rok,
Żebyście byli zdrowi, weseli, jako w niebie anieli.
Żeby się wam darzyło, kopiło, snopiło
Do stodoły dyszlem obróciło...
Żebyście mieli wszystkiego dości,
jak na tej połaźnicy ości,
Żebyście mieli pełne obory, pełne pudła,
Żeby wam gospodyni u pieca nie schudła...
Żebyście mieli kapustę głowatą, gospodynią brzuchatą,
W każdym kątku po dzieciątku a na piecu troje
Na to winszowanie moje...
Żebyście jak pączki w maśle się pławili,
Nic się nie wadzili, dobrze jedli, pili,
Tak to Boże dej!
Stryk żeby fajki nie kurzył, za innymi nie burzył...
Dziewki żeby się wydały, a dużo z chałupy nie zabrały...
Tak to Boże dej!
Winś winś mocie w piecu gynś
A na piecu koguta mocie w chaupie
huncwota **
Ciekawy zwyczaj miał miejsce 2 stycznia, był to dzień tzw. wschodni, schodni lub rozchodni, często nazywany również dniem "na poławki", gdyż służba w tym dniu miała wolne i mogła siąść z gospodarzem na ławie jak równy z równym. Było to ważne wydarzenie w roku dla osób będących "na służbie". Tłumaczy Małgorzata Kiereś:
Posłuchaj
Parobek lub dziewka będąca na służbie dostawała zazwyczaj w ramach "kolędy" ubranie, bochenek chleba czy kawałek słoniny.
* Tekst pochodzi z książki Małgorzaty Kiereś "Doroczna obrzędowość w społeczności zróżnicowanych religijnie na pograniczu polsko-czesko-słowackim. Opis etnograficzny", Cieszyn 2007, s. 152.
** Tekst funkcjonujący w różnych wersjach zarówno na terenie Trójwsi, jak i Milówki i całego Beskidu Żywieckiego, źródło własne.
NG
Zobacz też:
Jo mu wezmę faskę syra... czyli pastuszkowie z wizytą
Jo je mały połaźnicziek... czyli o winszowaniu w dniu św. Szczepana
Szulka masła i godni kraiczek (o wieczerzy wigilijnej)
Deliny wydrzyte, drzewo naniesione (o przygotowaniach do świąt)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.