Zobaczyć rękami, dostrzec uchem. Niewidomi są wśród nas
- Surówka jest z marchewki.
- Dziękuję, ale chyba wiem niewiele więcej niż wiedziałam...
- Bo my niewidomi talerz dzielimy jak tarczę zegara – włącza się do rozmowy kobieta z naprzeciwka. Nie ma na sobie okularów i wzrok patrzy teraz trzy stoliki obok. - Od dziesiątej do pierwszej są ziemniaki, a od piątej do dziewiątej jest surówka.
Cieszyńskie Koło Polskiego Związku Niewidomych obchodziło w tym miesiącu sześćdziesiąt lat swego istnienia. Z tej okazji odbyło się uroczyste spotkanie, w którym uczestniczyli włodarze miasta. Raz, by uczcić ten piękny jubileusz, a dwa by poznać problemy tych mieszkańców, którzy w życiu codziennym posługują się przede wszystkim dwoma zmysłami: słuchem i dotykiem. Cieszyn jest dla nich li tylko kumulacją dźwięków i ukrytych w ciemności brył. - Idę sobie z laską wzdłuż krawężnika, a tu nagle włażę na zaparkowany wpół na chodniku samochód. By go ominąć muszę rozstać się z prowadzącą mnie linią krawężnika. Stukam laską po samochodzie, przechodniach –przecież nie widzę po czym... - opisuje prozaiczne przeszkody dnia codziennego Iwona.
Iwona kiedyś widziała, potem z dnia na dzień zapadała się w ciemność, powoli lecz sukcesywnie. Ale miała przez to czas by się do nowej rzeczywistości przygotować. Tak psychicznie, jak i uczyć się kwestii technicznych. - Wtedy dużo chodziłam z córkami po Cieszynie. Już wiedziałam, że niedługo będę poruszać się po mieście nie widząc nic, uczyłam się więc miejsc na pamięć – wspomina.
Najbardziej skomplikowane miejsce w Cieszynie dla niewidomego to róg pomiędzy „Lewiatanem” a „Kurczakiem” na "Drzewionym Rynku". - Po lewej kiosk, stragan, po prawej często zaparkowane samochody. Proponowano już różne rozwiązania. Dobre byłyby prowadnice w chodniku, w które wkłada się laskę. Ale wystarczy, że ktoś zaparkuje na takiej rynience samochód i wtedy koniec. Przejść się nie da.
Owszem, spotykają się z pomocą przechodniów. Ale żeby pomóc, trzeba wiedzieć jak. - Kiedyś ktoś mnie prowadził i mówi „uważaj schody”. A ja pytam ale w górę czy w dół? To przecież dla mnie bardzo istotne - wspomina Andrzej. - Mam taką znajomą – dodaje jego koleżanka - która jak gdzieś z nią jadę samochodem to chce mi pomóc i otwiera mi drzwi. A ja ją proszę by tego nie robiła. Przecież ich nie widzę. Łatwiej jest mi podejść do samochodu i wymacać drzwi jak są zamknięte. Jak nawet uderzę, ale w zamknięte drzwi, to się nic nie stanie, a jak w otwarte to zrobię sobie krzywdę. W domach poruszamy się na pamięć. Ale domownicy muszą pamiętać, że wszelkie zmiany, uchylone drzwi, wysunięte krzesło, rzucona na środku torba to dla nas są wielkie przeszkody.
Do niepełnosprawności jednego z domowników muszą się przystosować wszyscy. Nawet zwierzęta... - Nasz kot miał zwyczaj, kiedy ktoś przychodził do domu, kłaść się na podłodze i czekać aż go pogłaszcze – opowiada Renata. - Nie raz go nadepnęłam, aż się nauczył, że jak ja idę to trzeba schodzić mi z drogi.
Ale wróćmy na cieszyńskie ulice. Pomagają niewidomym prowadnice na chodnikach, sygnał dźwiękowy przy przejściach dla pieszych, tzw. jeżyki (kostka trotuarowa z wypukłymi punktami) no i informacja w alfabecie Braille'a. W wielu miastach pojawiają się takie napisy na przystankach, przed wejściem do instytucji publicznych, w windach. Ale, co podkreślają zainteresowani, musiałby być jakiś standard, że zawsze są w tym samym miejscu, na tej samej wysokości. - No bo przecież nie wyobrażam sobie siebie że idę gdzieś i macam całą ścianę w poszukiwaniu informacji – dodaje nie bez racji Renata.
Świat ciemności przeraża. Przeraża nas, tych którzy widzimy. Nie móc zobaczyć konturów i barw świata po przebudzeniu to dla wielu z nas horror. Nasi sąsiedzi, współmieszkańcy naszego miasta, żyją w tym świecie od lat. Niektórzy od urodzenia, niektórzy zatracili wzrok i niosą w pamięci paletę kolorów. Nie zatracili jednak pogody ducha w tym wszystkim i jest to niesamowite, co pokazuje chociażby jeden z wielu dowcipów, jakie sami o sobie opowiadają
- Co mówi niewidomy kiedy myje tarkę?
- Nie mam pojęcia...
- Takich głupot jeszcze nie czytałem.
Śmiejemy się. Ale zastanawiamy się jak uniknąć tych głupot, które nieraz przychodzi im „czytać” w przestrzeni publicznej...
(ÿ)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.