Zaolzie: Odpust św. Antoniego na Praszywej
Ale nie wszyscy przybyli na Praszywą w celu uzyskania religijnej pociechy. Silną grupę stanowili turyści, dla który miejsce to było li tylko przystankiem w drodze na Ropiczkę, Kałużyny czy Jaworowy. Sporo było też rodziców z dziećmi, które mogły pokręcić się na ustawionej tuż przy kościółku karuzeli czy przejechać się kolejką, a wreszcie nie zabrakło i tych, którzy po prostu byli spragnieni festynowej a wręcz piknikowej atmosfery. Zdaniem Petra, który rokrocznie bywa na praszywskim odpuście upalna pogoda zniechęciła wielu potencjalnych uczestników. Podobnego zdania byli i niektórzy kramarze. — Zdaje mi się, że w zeszłym roku było więcej, cała ta uliczka była zapełniona — sprzedawczyni maskotek z akrylowej włóczki wskazuje na deptak utworzony przez dwa rzędy straganów. Rzeczywiście, mimo sporej ilości przybyłych, nie jest to aż taki tłum, by można się w nim było zgubić. Ale dzięki temu łatwiej dopchać się do straganów by zobaczyć czy wręcz kupić rzeczy ładne, a jak kto lubi to i tandetne.
Swoje stoiska wystawili sprzedawcy z wyrobami drewnianymi ze Słowacji. Można było nabyć łyżki, wałki, ubijaczki, szczypce do kiszonej kapusty, foremki na masło, maśniczki, drewniane grzebienie i zabawki. Nieopodal pseudoperuwiańska pstrokacizna, dalej plastikowe zestawy do piaskownicy i karabiny na wodę. A ci co przyszli w ciężkich butach mogli dla swych zmęczonych stóp kupić sandały. Na głodnych czekały karkówki, kiełbasy, placki i langosze. W kilku miejscach oferowano owcze sery, słynne „sztramberskie uszy”, ogromne frgály czyli kołacze z Morawskiej Wołoszczyzny, no i piwo, które można było nabyć w paru stoiskach, nie mówiąc już o napojach bardziej procentowych, które prezentowały się w pełnym wyborze, co mogło poniekąd zdziwić bywalców odpustów w Polsce.
A co jeszcze mogło zaskoczyć, to brak granicy między sferą przemijającej rozrywki a dostojnym wiecznym sacrum — kramy z wątpliwej jakości plastikowymi zabawkami umieszczone były wprost u ścian kościółka, na co zresztą z wyraźną dezaprobatą zwróciła uwagę Jana, u której można było nabyć wisiorki, bransoletki i oszlifowane minerały. — Pod kościołem sprzedaje się zwykle obrazki, krzyżyki, różańce, a tu...
A tu artykułów dewocyjnych nie było. No może poza jednym jedynym zagubionym krzyżykiem wśród rozmaitych serc i serduszek. Ale przecież – choć mało kto o tym dziś pamięta – św. Antoni jest również patronem małżonków i narzeczonych, więc piernikowych serc z wylukrowanym imieniem najsłodszej ukochanej zabraknąć na praszywskim odpuście wszak nie mogło...
(ÿ)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.