Kalikant nie jest potrzebny
Dwa manuały, klawiatura nożna i dziewięć głosów. Niewiele, ale do nauki wystarczające. Cieszyńska Szkoła Muzyczna wzbogaciła się o nowy instrument. Organy piszczałkowe stanęły w jednej z sal placówki. Do tej pory uczniowie grali i uczyli się na starych elektrycznych organach marki 'Viscount'. Jednak nie od końca można na takim instrumencie pokazać prawidłowe kształtowanie i artykulacje dźwięku. To mniej więcej tak, jakby pianiści do Konkursu Chopinowskiego przygotowywali się na elektronicznym keyboardzie. – zaznacza Paweł Seligman nauczyciel w klasie organów.
Instrument do Cieszyna trafił z Niemiec. Ma ponad czterdzieści lat i ubogacał nabożeństwa w jednej z kaplic ewangelickich w Leverkusen. Nastąpiła tam pewna reorganizacja, kaplica służy już nie tylko celom sakralnym. Zdecydowano, że pozostawią tam fortepian, natomiast organy sprzedano naszej szkole. - wyjaśnia Seligman.
Transport tak dużego instrumentu, składającego się z tysięcy części nie był zadaniem łatwym. Organy trzeba było zdemontować a w Cieszynie poskładać je na nowo. Dodatkowo instrument trzeba było obudować mocną, dębową szafą. Najdłuższa piszczałka ma trzy metry, najmniejsza niecały centymetr. Organy mają głosy i drewniane i metalowe. Montaż zajął kilka miesięcy. Wymieniliśmy m.in. zużyte skóry. Je wykorzystuje się na przykład do uszczelniania wiatrownic, używa się drogich skór kozicy alpejskiej, czy lamy. Metr takiej skóry kosztuje kilkaset złotych. - opisuje Seligman. Nie potrzeba kalikować jak za dawnych czasów, wystarczy że jest prąd i organy działają – śmieje się Seligman. Trzy miechy, które tłoczą powietrze, napędza silnik elektryczny. Przed laty, miechy poruszane były specjalnymi dźwigniami. Zajmowali się tym kalikanci.
Instrumentu nie zamontowano w sali koncertowej a w specjalnie wytłumionej sali. Została przygotowana już kilka lat temu, podczas remontu szkoły. W salach koncertowych ćwiczą różne zespoły, jednak to instrument dydaktyczny, lekcje mogą odbywać się tutaj codziennie – wyjaśnia Paweł Seligman.
posłuchaj
W ciągu 19 lat istnienia klasy organów szkołę opuściło wielu absolwentów. To organiści, którzy ubogacają nabożeństwa w kościołach katolickich i ewangelickich na całym Śląsku. Oprócz tego kilkoro uczniów ukończyło Akademie Muzyczne w Katowicach, Wrocławiu czy Krakowie. Organiści są takimi osobami, które akompaniują różnym zespołom, chórom a także parają się muzyką rozrywkową – dodaje Paweł Seligman.
Organy i ich przenosiny, cieszyńską szkołę kosztowały około 80 tysięcy złotych. Trzeba tutaj podkreślić wielkie zaangażowanie dyrekcji szkoły i Rady Rodziców. Pomagały nam tez parafie, w których uczniowie grali koncerty. Dzięki temu mogliśmy prowadzić zbiórki na ten cel.– mówi Seligman. Nie zabrakło też prywatnych sponsorów.
Jan Bacza
Zobacz też materiał: Ta inwestycja się należała
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.