Przez życie z fotografią i jazzem
Panowie opowiedzieli, jak zaczęły się ich pasje. Obaj bowiem fotografują na jazzowych koncertach, dla obu także muzyka jest pasją. Pustelnik zaczął od jazzu, a później zajął się fotografią, Siedlaczek natomiast na odwrót - najpierw fotografował, a później zaczął interesować się muzyką. Bardzo ciekawe zwłaszcza dla młodych słuchaczy były wspomnienia obu fotografów dotyczące tego, jak kiedyś się fotografowało. I mówili nie tylko o czymś, co dla młodzieży jest dziś mało wyobrażalne czyli wywoływaniu w domowej, zaaranżowanej w łazience lub pokoju ciemni wpierw klisz, a później odbitek czy o tym, że idąc na koncert mogli zrobić maksymalnie 36 zdjęć, bo tyle klatek miał film, a efekty można było zobaczyć dopiero po jego wywołaniu. - Ale przede wszystkim nie wiem czy państwo zauważyli jak kiedyś oglądało się koncerty, a jak teraz. Teraz wszyscy na widowni gapią się w smartfony co jest dla mnie głupie, śmieszne i niezrozumiałe – stwierdził Siedlaczek.
Artyści podzielili się też kwestiami ogólnymi, powtarzalnymi na większości koncertów. Zwrócili uwagę na fakt, że najczęściej fotografować można na początku koncertu przez pierwsze ileś czasu lub utworów. - Tymczasem najlepsze zdjęcia wychodzą na końcu koncertu – zauważył z własnego doświadczenia Pustelnik, a Siedlaczek przyznał mu rację. Padło też pytanie, czy to, że robią zdjęcia przeszkadza im w słuchaniu muzyki? - W tej chwili już mi to nie przeszkadza, ale pamiętam, że kiedyś zastanawiając się jakie zrobić ujęcie dotarło do mnie że nie słyszę muzyki – wyznał Siedlaczek. A jak zrobić dobre ujęcie? - Są muzycy, którzy mają gesty powtarzalne. Ale ogólnie trzeba być dobrym obserwatorem, bo koncert jazzowy jest nieprzewidywalny.
Siedlaczek wyjaśnił też, że robienie zdjęć, dobrych zdjęć, to jedno, a możliwość prezentacji ich szerszemu gronu odbiorców to drugie. - Trudno jest promować swoje zdjęcia bez znajomości. Jest tylu fotografików, którzy robią dobre zdjęcia, że trudno jest zrobić coś innego, a zdjęcia wszystkie są podobne. I obaj zgodnie stwierdzili, że największym pożytkiem jest możliwość bycia blisko. Opowiadali o korzyściach poza finansowych, o tym, jak dzięki zdjęciom, które zrobili, dostali możliwość wejścia na interesujące ich koncerty. Obaj też zgodnie stwierdzili, że w muzyce współczesnej nie dzieje się nic nowego, chętniej słuchają więc muzyków starszej generacji.
Na koniec padło ciekawe pytanie z publiczności. Jerzy Magiera zapytał kogo jest w nich więcej - fotografików czy muzyków.
- Chyba pół na pół, ale ja bym się jednak skłaniał w stronę muzyczną – stwierdził z lekkim wahaniem Pustelnik. - Ja chyba też. Brakuje mi okazji do grania, ale gdybym miał okazję do grania, to bym chyba nawet rzucił ten aparat – zawtórował mu Siedlaczek.
- Jutro jest okazja – natychmiast podchwyciła obecna na spotkaniu dyrektor Zamku Ewa Gołębiowska proponując panom, by zagrali na Zamku. - No to jak nie zdążycie przygotować się na jutro, to w przyszłym roku będziemy mieli koncert „foto Duo jazz”.
(indi)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.