Oczami niewidomego: Piotr Żyła - skaczę z automatu
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Cieszynie od zeszłego roku prowadzi projekt „Aktywny Powiat Cieszyński…” skierowany do osób niepełnosprawnych z terenu powiatu poszukujących pracy. Takich osób na naszym terenie jest wiele pomimo statystyk podawanych przez rządzących. W tej grupie znajdują się również niewidomi, którzy chcą podnosić swoje kwalifikacje.
W ramach projektu PCPR zorganizował dla nas szkolenie komputerowe dla osób niewidomych, a w chwili obecnej jesteśmy uczestnikami kursu dziennikarskiego. Właśnie podczas niego mogliśmy się spotkać i przeprowadzić wywiad z Piotrem Żyłą- aktualnym złotym medalistą w drużynie i brązowym indywidualnie podczas tegorocznych Mistrzostw Świata w skokach narciarskich. Pytań z naszej strony było wiele i na każde usłyszeliśmy odpowiedź. Oto kilka z nich:
- Wisła to Pana rodzinne miasto. Czy jest na świecie takie miejsce gdzie chciałby się Pan przeprowadzić?
- Myślę, że raczej nie. Jest mi tu dobrze, dobrze mi się tutaj mieszka, ludzie są przyjaźni. Dużo podróżuję, widzę ale tutaj jest mi najlepiej.
- Kto Pana zaprowadził pierwszy raz na skocznie? A jak było z Pana synem, który również skacze?
- Skakałem będąc uczniem podstawówki na ręcznie robionych skoczniach. Kiedyś do szkoły przyszedł trener Jan Szturc i zapytał „kto chce spróbować skoczyć na skoczni?”. Zgłosiłem się, spróbowałem i skaczę już przeszło 20 lat. Natomiast syna nie ja zaprowadziłem tylko kuzyn, którego syn szedł na trening, syn stwierdził, że też chciałby spróbować skoczyć i kuzyn przybrał go no i się spodobało.
- Kilka lat temu jak na fali był Pana sąsiad Adam Małysz zbierający wszystko co się dało nie myślał Pan, aby rzucić skoki i zająć się czymś innym?
- Nie. Nigdy nie myślałem żeby rzucić skakanie. Miałem wprawdzie taki jeden moment kiedy myślałem o porzuceniu skoków ale to było chwilowe. Tak naprawdę skakanie to moje całe życie.
- Siada Pan na belce i … jak to wygląda z Pana perspektywy?
- Najważniejsze to mieć zapięte narty. Potem to wszystko leci z automatu. Najazd, wybicie, lot. Wydaje mi się, że większość dyscyplin zawodnicy podczas zawodów wykonują automatycznie, koncentrując się w odpowiednim momencie.
- Adam Małysz to bułka z bananem. Czy też Pana tym karmiono?
- Niestety nie. W moim przypadku były i są steki. Chodzi o optymalne BMI masy ciała, które musi się zgadzać.
- Czy ma Pan wpływ na dobór kombinezonu na dany konkurs?
- Niestety, kombinezon przed każdym startem dobiera sztab szkoleniowy. Najważniejsze, żeby nie był za duży. Może być za mały, ale wówczas jest to niekomfortowe dla zawodnika skakać w czymś, co jest za małe..
- Skakanie na mamuciej skoczni to coś fajnego. Czy podczas tego lotu jesteście wyżej niż na innych obiektach?
- Lot na mamucie to frajda. Trwa znacznie dłużej, ale nie lecimy wyżej niż na normalnej skoczni. Leci się praktycznie cały czas nad zeskokiem, ale trwa to dłużej. Odczucie w tym momencie jest inne niż na np. „stodwudziestce”.
- Co oprócz skoków narciarskich Pana najbardziej cieszy?
- Najbardziej chyba cieszą mnie moje dzieci, jak są szczęśliwe lubię również jeździć samochodem, no i można powiedzieć, że lubię uprawiać różne inne dyscypliny sportowe. Nie mogę wprawdzie uprawiać żadnych, ale jeden tydzień w roku mamy taką możliwość i właśnie ten tydzień już minął. Czasami na zgrupowaniu trochę poodbijamy czy pokopiemy piłkę. Ale to wszystko.
Spotkanie było na pewno ciekawym sprawdzeniem się w roli „dziennikarza”. Pytania były zadawane w imieniu osób niewidomych (Iwona Czarniak, Andrzej Koenig) przez instruktorkę kursu dziennikarskiego Katarzynę Koczwara oraz przez niepełnosprawnego ruchowo Adama Cieślara.
Andrzej Koenig
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.