Nasze drogi jeszcze długo nie będą spełniały europejskich standardów
Co gorsza, remontowanie dziurawych jezdni często przypomina „robotę głupiego". Część funduszy pochłaniają bowiem wciąż te same dziury. Często indolencja państwa kosztuje kierowców bardzo słono.
Niektóre szosy w naszym powiecie są tak zrujnowane, że absolutnie nie nadają się już do łatania. Mimo iż od dawna powinny otrzymać nową nawierzchnię, nadal są jednak „leczone". Z reguły tzw. masą na zimno, która nie jest trwała, ale na jakiś czas zapewnia bezpieczny przejazd.
- Pieniędzy rzeczywiście brakuje i nie jest to tylko cieszyński problem. Czasami spotykam się z pytaniami, czy nie lepiej zrobić nową nawierzchnię, zamiast wciąż lepić te same dziury, bo przecież to też kosztuje. Ale wtedy z remontów części dróg musielibyśmy w ogóle zrezygnować. A proszę powiedzieć, których odcinków nie ruszać? - pyta Barbara Hyrnik, szefowa Powiatowego Zarządu Dróg w Cieszynie.
Wszystko więc wskazuje na to, że jeszcze długo nasze samochody będą wpadać w koleiny i wyrwy, niszcząc przy okazji koła i podwozia. W starostwie zapewniają wprawdzie, że drogi powiatowe są ubezpieczone i można się starać o zwrot kosztów od ubezpieczyciela. Większość kierowców nie ma jednak czasu ani ochoty na biurokrację i walkę z urzędnikami, płaci więc za naprawy z własnej kieszeni.
- Spodziewamy się większej ilości uszkodzonych samochodów za dwa, trzy tygodnie. Na razie kierowcy, którzy wpadli w dziury, przyjeżdżają, bo coś im tam stuka. Z reguły sprawdzają, co się stało i odjeżdżają - mówią pracownicy Spółdzielni Pracy i Usług Motoryzacyjnych Bielmot w Cieszynie. Tłumaczą oni, że najczęściej ulegaj ą uszkodzeniu opony, felgi i elementy układu zawieszenia, a naprawa tych uszkodzeń oznacza wydatek kilkuset złotych.
- Oczywiście, koszty zależą od marki samochodu, ale średnio wynoszą 500-700 złotych. Z reguły bowiem, gdy auto wpadnie w dziurę, przebija oponę, uszkadza felgę, a niejednokrotnie trzeba na nowo ustawiać zbieżność koi. Nasz pracownik, który dojeżdża ze Skoczowa, miał prawdziwego pecha, bo wpadając w dziurę dwa razy uszkodził przedni wahacz swojej skody i miesiąc czekał, aż do serwisu w Bielsku sprowadzili odpowiednie części - mówi Stanisław Białecki, kierownik cieszyńskiej stacji Bielmotu.
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.