Sztuczna lepsza niż wiślańska?

Przed rokiem i rok wcześniej, świerki z Wisły zdobiły place przed Pałacem Kultury i Nauki i na Starym Mieście w Warszawie. W tym roku beskidzkie drzewka zastąpiły sztuczne choinki.

Dostarczenie drzewek do stolicy z perły Beskidów było nie lada wyzwaniem. - Trzeba było znaleźć przynajmniej 30 metrowe drzewko, rosnące na otwartej przestrzeni, a gałęzi musiały być równomiernie rozłożone - mówi Andrzej Klimek, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Wisła. Czasem przyjeżdżał po drzewko dźwig, bo świerk nie mógł upaść, gałęzie nie mogły się połamać.

Te czasy to jednak przeszłość. Leśnicy są zawiedzeni, ręce rozkłada też burmistrz Wisły Andrzej Molin. Niestety stolica nie chciała w tym roku symbolu Bożego Narodzenia z Beskidów. Co było powodem? - Podczas uroczystości przekazania drzewka, nikt nie wspomniał skąd ono pochodzi - mówi burmistrz Wisły. Gospodarz Perły Beskidów postanowił więc o promocję miasta zawalczyć i zwrócił delikatnie uwagę na wiślańskie pochodzenie choinki - Rozmawiałem na ten temat ze specjalistami od promocji. Przyznali mi rację, a nawet zgodzili się, że coś zmienią w tej sprawie - dodaje A. Molin. Jednak w tym roku telefon z Warszawy nie zadzwonił. - Widziałem w telewizji, że choinka na Placu Zamkowym jest sztuczna - opowiada burmistrz Wisły. Być może stolica wolała praktyczniejsze tworzywo od beskidzkich, pachnących gałęzi. Leśnicy mają więc w tym roku mniej prac i nie muszą do ścięcia drzew zciągać dźwigu. - Żywe drzewka, też nie cieszą się jakąś wielką popularnością, nie mieliśmy też większych zamówień na drzewka, więc i pracy przed świętami jest mniej - dodaje Andrzej Klimek.

Dorota Kochman