Sąsiad sąsiadowi wilkiem
Narzekasz na swoich sąsiadów? Są ludzie, którzy mają dużo gorsze relacje sąsiedzkie.
Pani Jola ma 33 lata, jest mamą dwójki dzieci. Wraz z mężem mieszka w kamienicy w której ściany są jak z tektury.
- Nasz problem pojawił się w kwietniu, wtedy to do kamienicy obok wprowadziło się młode małżeństwo. Można powiedzieć, że staliśmy się bliskim sąsiadami, bo ściany naszych mieszkań stały się wspólnymi ścianami – wyjaśnia pani Jola z Cieszyna – Wcześniej nie mieliśmy z nikim zatargów, ani sąsiedzkich sprzeczek, a mieszkamy w tej kamienicy od 8 lat. Nasz problem rozpoczął się wraz z dniem wprowadzenia się nowych lokatorów... Od tej pory do naszych drzwi przynajmniej trzy razy w tygodniu zaglądają policjanci. Zgłaszane przez „życzliwych” sąsiadów zza ściany interwencje nie zostają potwierdzone. Nie zmienia to jednak faktu, że przez nowych lokatorów jesteśmy wciąż oskarżani o znęcanie się nad dziećmi, alkoholowe libacje i awantury... Przeciwko nam nastawiają również innych sąsiadów, wypytują, rozsyłają po lokatorach listy w których nas obmawiają...
Mówi się, że od sąsiada nie uciekniesz... on zawsze będzie miał na ciebie oko. Nie ważne czy na ławeczce, w oknie, za ścianą, na korytarzu... Czujny nie przeoczy niczego.
- W naszym własnym mieszkaniu brakuje nam prywatności. Zdarzyło się, że pod naszymi drzwiami przyłapałam nasłuchującego sąsiada, który jest wraz z żoną sprawcą tych wszystkich kierowanych nterwencji. Wiele razy próbowałam z nimi porozmawiać... Bezskutecznie... - dodaje pani Jola, która przyznaje, że zdaje sobie sprawę z tego, iż zdarza się, że z ich mieszkania dochodzą krzyki i wrzaski, ale to efekt dziecięcych zabaw dwóch synów, którzy rozładowują swoją energię w deszczowy dzień, kiedy nie mają możliwości zabawy na świeżym powietrzu - Chłopcy są rzeczywiście głośni, ale przecież nie mogę im „zatkać” buzi, żeby nie hałasowali. Zwracam im uwagę i uczulam, że obok mieszkają sąsiedzi i nie można tak hałasować, ale to dzieci, mają po kilka lat i nie wszystko jeszcze rozumieją.
Trudny czas...
- W zeszłym roku zmarł mój ojciec, kilka dni później mój siedmioletni syn Patryk trafił w śpiączce do szpitala, przeszedł zapalenie mózgu. To był dla mnie naprawdę trudny czas... – mówi ze łzami w oczach pani Jola – ja po prostu chcę trochę spokoju i intymności w swoim własnym mieszkaniu. Jestem zmęczona tą sytuacją... Żadne z nas nie pije alkoholu, w domu nie ma przemocy, ale na niesłusznych oskarżeniach cierpi nasza rodzina. Wszystko to odbija się również na moim zdrowiu, niedawno trafiam do lekarza z podejrzeniem stanu przedzawałowego.
Sąsiedzki spór trwa...
- Każdy ma swoją rację - mówi jeden z sąsiadów – dzieci lubią głośno się bawić, a inni lokatorzy chcą spokoju...
Inny mieszkaniec kamienicy dodaje „Wydaje mi się, że nowi lokatorzy znaleźli sobie po prostu słabszego od siebie i się go uczepili. Sama kiedyś niespodziewanie weszłam do domu pani Joli, gdy usłyszałam dziecięce krzyki... okazało się, że dzieciaki kłócą się i przepychają między sobą o jakąś rzecz, ale żadna krzywda im się nie działa...”
Osoby, które bliżej znają rodzinę pani Joli przyznają również, że nie widziały, żeby znęcała się nad dziećmi, nadużywała alkoholu, czy organizowała w domu zakrapiane imprezy.... - Dba o dzieci, przygarnia bezdomne zwierzaki... teraz sama ma problem. Powtarzam jej ciągle, że musi być silna i nie może się poddawać... - dodaje kobieta mieszkająca w tej samej kamienicy.
Jak zakończy się ta sprawa? Czas pokaże... - Staramy się o zamianę mieszkania na większe, może się uda... wtedy wszyscy odpoczniemy – mówi pani Jola.
(nazwiska pozostały do wiadomości redakcji)
Barbara Stelmach-Kubaszczyk
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.