Planeta miłości. Planeta Singli (recenzja)
Polscy twórcy filmowi chyba nie słyszeli o głoszonej całkiem niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku, przez królową amerykańskich komedii romantycznych Nancy Meyers (reżyserka m.in. Czego pragną kobiety, Lepiej późno niż później, To skomplikowane) – śpiączce tego gatunku. Komedii romantycznych, rzec można z sienkiewiczowska, ci u nas dostatek. Na dodatek świetnie radzą sobie w box office’ach – świąteczne "Listy do M. 2" odnotowały najlepsze otwarcie polskiego filmu, a po trzech tygodniach pobiły rekord frekwencyjny samego Greya z ponad 2 milionami widzów. Teraz na szczytach notowań króluje film (nomen omen twórcy pierwszej części „Listów do M.”) „Planeta Singli”, a słoweński reżyser, Mitja Okorn może zacząć powoli tytułować się królem polskich komedii romantycznych.
Co jest źródłem sukcesu komedii Okorna? Na pewno obsada. Podobnie jak w „Listach do M.” pojawia się tu Maciej Stuhr. Ostatnimi czasy sporo go w kinie – na ekranach po „Listach do M. 2” grał główną rolę również w komedii „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”. Jego nazwisko zaczyna być kojarzone z sukcesem filmu z tego gatunku. I słusznie. W „Planecie Singli” wykonał kawał dobrej roboty. Grany przez niego bohater – showman Tomek Wilczyński, pseudonim Wilku, powinien być właśnie taki, jak oczekuje się od bohatera komedii romantycznej – przebojowy, ale jednocześnie wrażliwy, czarujący, czasami nieco zagubiony, dowcipny, słowem udający macho wrażliwiec – to typ, który podoba się kobietom. Nie mniej dopasowana do roli jest Agnieszka Więdłocha, która do tej pory na dużym ekranie pojawiała się raczej w rolach drugoplanowych. Grana przez nią romantyczka Ania Kwiatkowska, jest nieco sentymentalna i delikatna, ma poczucie humoru, jest nieco zamknięta w sobie, ale potrafi też wybuchnąć i dać w pysk.
Ta para dobrze razem wygląda i dobrze pasuje do baśniowego przecież świata komedii romantycznej, w której miłość zwycięża, a każda potwora trafia w końcu na swojego amatora. Sprawnie zrealizowaną i zagraną historię Ani poszukującej miłości poprzez aplikację „Planeta Singli” okraszają postaci drugoplanowe – małżeństwo Bogdan (Tomasz Karolak) i Ola (Weronika Książkiewicz) oraz mieszająca się w ich związek córka Bogdana z pierwszego małżeństwa – Zośka (świetna Joanna Jarmołowicz), a także nieodłączny dla komedii romantycznych przyjaciel gej – Marcel (Piotr Głowacki). Swoją rolę do odegrania ma w filmie również muzyka (Łukasz Targosz) ze znanym utworem Anawy i Grechuty "Dni, których jeszcze nie znamy" (dobrze, że nie w uwspółcześnionej wersji Bednarka!) na czele.
Oczywiście „Planeta Singli” nie jest wolna od potknięć – sporo w niej uproszczeń i nielogicznych zdarzeń (nawet jak na komedię romantyczną), a także kilka przegadanych scen, ale wybacza się je równie szybko, jak szybko dajemy się ponieść dobrze skonstruowanej historii i rozśmieszyć zabawnym dialogom i scenom. Fabularnie opowieść Okorna jest czasami nieco chaotyczna, a pomysły podejrzanie przypominają inne, amerykańskie komedie romantyczne (jak choćby „To właśnie miłość”, „Brzydka prawda” czy „Masz wiadomość”), ale to nie oryginalność stanowi o sile tego filmu, a łatwość poruszania się w ramach konwencji, sprawność realizacyjna i wdzięk całości.
Natasza Gorzołka
PS: Walentynki już wprawdzie za nami, ale na „Planetę Singli” można ciągle wybrać się np. do cieszyńskiego kina Piast do 24 lutego – seanse o 17:30, 20:00.
PS2: Można śmiało obejrzeć zwiastun ;)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.