Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
wiadomości

Ten odległy archipelag zamieszkuje na stałe setka Polaków. Pierwszym był cieszynianin

Cieszyn i Tórshavn, stolicę Wysp Owczych, dzieli ponad 2500 kilometrów w linii prostej. Najliczniejszą nieskandynawską mniejszość narodową na całym archipelagu stanowią tu o dziwo Polacy, których około setka na stałe zamieszkuje owe odległe ziemie. Co ciekawe, pierwszym Polakiem, który się na to zdecydował, był... cieszynianin.

O historii Józefa Dybczaka z Cieszyna, który trafił na Wyspy Owcze po zakończeniu II Wojny Światowej, pisze Kuba Witek w książce "Uciec z Wysp Owczych" wydanej w 2023 roku przez Wydawnictwo "Bezdroża". 

"Józef Dybczak pochodził z Cieszyna. Jego losy nie są dobrze znane, bo niechętnie opowiadał o sobie, swojej przeszłości i Polsce. Wiadomo jedynie, że w czasie wojny jako dwudziestolatek trafił do niemieckiej niewoli, z której wkrótce uciekł. Po jakimś czasie został ponownie pojmany, wcielony do niemieckiej armii i wysłany na front wschodni, gdzie brał udział w ofensywie na Rosję. Tam znów spróbował ucieczki, ale z podobnym skutkiem, znów został pojmany. Tym razem umieszczono go w obozie nieopodal Krakowa. Stamtąd trafił na niemiecki statek, który pływał po Bałtyku" - pisze autor.

W dniu zakończenia II Wojny Światowej Dybczak przebywał na statku, który akurat cumował w Kopenhadze. W stolicy Danii poznał młodą Farerkę Ragnhild, uczącą się w szkole ludowej prowadzenia domu i gotowania. Nie minęło dużo czasu, a zakochali się w sobie i zamieszkali wspólnie. Gdy w 1949 roku urodziła im się córka, Ragnhild zatęskniła za domem i oświadczyła, że wracają na Wyspy. Józef Dołączył do niej rok później.

Cieszynianin dość szybko nauczył się podstaw języka farerskiego i z początku był rybakiem w Vestmannie. Pomagał też budować pierwszą elektrownię wodną na archipelagu. W latach 70. wraz z żoną przenieśli się do stolicy Wysp Owczych - Tórshavn, gdzie zatrudnił się najpierw na fermie norek, a potem w przetwórni ryb.

Jak wyjaśnia autor, Dybczak bardzo szybko się zasymilował z farerskim społeczeństwem i z czasem coraz gorzej mówił po polsku. W 1983 roku postanowił jednak odwiedzić ojczyznę. Srogo się jednak na niej zawiódł - nieprzywykły do polskich realiów, w trakcie wizyty zostawił otwarte okna w samochodzie i wszystkie cenne przedmioty zostawił na wierzchu. Prędko został okradziony, a gdy po namowie żony zdecydował zgłosić kradzież milicji, ta odprawiła go z kwitkiem. Co więcej, oszukano go także przy wymianie waluty.

"Śmiertelnie obraził się na Polskę - po tylu latach wreszcie zdecydował się na odwiedziny, a spotkały go same złe rzeczy. Po powrocie na Wyspy zapowiedział, że już nigdy tam się nie wybierze. Zmarł 27 października 2000 roku w Tórshavn, gdzie został pochowany. Zostawił trójkę dzieci - dwie córki i syna - oraz nazwisko, Dybczak, które wciąż żyje w farerskim społeczeństwie" - czytamy w książce "Uciec z Wysp Owczych". 

kr

źródło: ox.pl
dodał: Krzysztof Rojowski

Komentarze

0
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz regulamin
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: