Jubileusz ''Przedszkola Stonoga'' w Bystrzycy
Na przygotowanej w bystrzyckiej hali sportowej scenie zaprezentowano tańce i piosenki z różnych zakątków globu, począwszy od poloneza Karola Kurpińskiego, poprzez przypominające starszym okres dzieciństwa „Pust’ wsegda budiet sonce”, a na afrykańskich rytmach skończywszy. Nie zabrakło oczywiście folkloru beskidzkiego. Jak zdradziła jedna z przedszkolanek układ choreograficzny z maluchami ćwiczony był już od końca lutego. Stroje szyli rodzice i wychowawczynie.
— Dzisiejszy dzień pokazuje jak te dzieciaki są prowadzone przez nauczycielki, maluchy pokazały profesjonalizm na scenie, było super. Jako ojciec jestem zadowolony — podzielił się swoimi wrażeniami zaraz po spektaklu tata Michałka. — Nasz mały, kiedy przychodzi do domu to śpiewa, maluje, tańczy.
Bystrzycki wójt Roman Wróbel również był zachwycony przedstawieniem. — Prowadziliśmy niedawno z pastorem filozoficzne rozmowy, podczas których obaj doszliśmy do wniosku, że człowiek starzejąc się staje się ponownie niejako dzieckiem. Dlatego podjęliśmy decyzję, że jak mi stuknie sześćdziesiątka, a pastorowi ciut więcej, to wpiszemy się ponownie do przedszkola i utworzymy nowy oddział zaawansowanych starszaków. Dopiero będzie się w przedszkolu działo! — zażartował.
Bystrzyckie przedszkole, początkowo zwane ochronką, powstało w 1924 roku dzięki inicjatywie i zaangażowaniu Macierzy Szkolnej w Czechosłowacji. Obecnie uczęszcza doń sześćdziesięcioro czworo dzieci, które podzielone są na grupy Stokrotki, Storczyki i Sasanki. Od dwunastu lat placówka ta jest częścią składową miejscowej polskiej Szkoły Podstawowej im. Stanisława Hadyny w Bystrzycy.
Dla niektórych dzieci przedszkole jest pierwszym miejscem, w którym mają kontakt z literacką polszczyzną — Zajęcia są prowadzone po polsku oczywiście — powiedział jeden z zagadniętych rodziców. — My mamy szczęście, bo nauczycielka, która prowadzi naszego małego jest z Polski, więc tak fajnie wyszło, że tam jest używana bardziej polszczyzna niż „po naszymu”.
Natomiast Wróbel dziękując i gratulując dyrektorce Monice Polok sukcesów na polu wychowawczym zwrócił uwagę na kontekst narodowy w tej miejscowości zamieszkiwanej przez 27-procentową społeczność polską. — Przed trzema, czterema laty moja żona przychodzi do domu i mówi: czy jesteś pewien, że to polskie przedszkole jest naprawdę polskie? Przecież tam jedna piąta dzieci mówi po czesku! Odpowiedziałem ze spokojem, że rzeczywiście tak jest, a może dzieci mówiących po czesku jest jeszcze więcej. I to jest bardzo dobrze. Bo w tym przedszkolu jest miejsce dla wszystkich.
(ÿ)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.