Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
wiadomości

Pamiętają co się stało, choć minęło wiele lat

W Strumieniu w tamtejszym parku stoi pomnik pamięci ofiar hitleryzmu. Nie tylko pomnik jest symbolem pamięci. Tu pamięć ciągle jest żywa, o czym świadczy m.in. ostatni Wieczór Pamięci ofiar obozów koncentracyjnych.

- W sali widowiskowej Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury w Strumieniu - emgok odbył się niezwykły Wieczór Pamięci, poświęcony ofiarom obozów koncentracyjnych, w 80. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau. W wydarzeniu wzięli udział mieszkańcy, przedstawiciele lokalnych organizacji, nie zabrakło Burmistrz Strumienia Anna Grygierek, Przewodniczącego Rady Miejskiej Czesława Grenia, Radnej Rady Powiatu Cieszyńskiego Lilli Salachny-Brzozy, Ks. Prałata Oskara Kuśki. Wśród gości obecna była również Prezes Zarządu Wojewódzkiego Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej Irena Radomska - informuje gmina Strumień. 

Wieczór wypełniły poruszające występy artystyczne przygotowane przez członków Klubu Seniora „Gorące Serca” oraz Zespołu Teatralnego „Źródło”. W programie słowno-muzycznym zaprezentowano twórczość Kazimierza Wójtowicza – byłego więźnia obozowego, a także utwory literackie takich autorów, jak ks. Oskar Kuśka, Władysław Broniewski czy Tadeusz Różewicz.

- Wyjątkowym i głęboko poruszającym momentem było odczytanie utworu Kazimierza Wójtowicza "List do Matki". Tekst, pełen emocji i bólu, wzruszająco przeczytała Anastazja Żur, która była także pomysłodawczynią, reżyserem i prowadzącą to spotkanie. Jej zaangażowanie i pasja pozwoliły stworzyć przestrzeń pełną emocji, refleksji i głębokiego szacunku dla historii. Na zakończenie wydarzenia swoimi wspomnieniami podzieliły się rodziny więźniów, które w sposób osobisty i poruszający ukazały dramatyczne losy swoich bliskich.
To wyjątkowe wydarzenie przypomniało nam o ogromnej wartości pamięci historycznej i potrzebie pielęgnowania wspólnej tożsamości. Dziękujemy organizatorom – Macierzy Ziemi Cieszyńskiej, Kołu w Strumieniu oraz Klubowi Seniora „Gorące Serca” – za stworzenie tej wzruszającej przestrzeni wspomnień i zadumy. Pamiętajmy i nigdy nie zapominajmy!- czytamy w komunikacie. 

 

Zdjęcia Gmina Strumień

źródło: ox.pl
dodał:

Komentarze

27
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz regulamin
2025-01-29 17:39:29
romuald.saletra: Poniżej zaprezentowany tekst stanowi cytat z dzieła G. Morcinka pt. ”Listy spod morwy. Sachsenhausen-Dachau”, Katowice 1946. Są w nim przedstawione przeżycia i doświadczenia autora książki, który w okresie II wojny światowej był więźniem wspomnianych w tytule obozów koncentracyjnych. Nie wszystkie poglądy autora dziś moglibyśmy uznać za właściwe, stąd przed lekturą tekstu należy nastawić się na drastyczność opisywanych scen i jego stosunek względem homoseksualizmu, który obecnie byłby nieakceptowalny, a z pewnością budziłby zastrzeżenia. Pominięcie problematycznych współcześnie fragmentów, a także ingerencja w tekst autora, jako świadka pobytu w obozach, stanowiłoby pospolite fałszerstwo. Dla zachowania rzetelności, treść należy przekazać w pierwotnym brzmieniu. Jednakże odbiorca do lektury powinien podejść z właściwym dystansem i zrozumieniem. G. Morcinek pewne zjawiska mógł rozumieć opacznie.
2025-01-29 17:39:42
romuald.saletra: U mnie było trochę inaczej. Przez 5 lat i 7 miesięcy przebywałem kolejno w obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen i w Dachau. Potem przyszli Amerykanie, w dniu 29 kwietnia i przynieśli nam wolność. Wydostałem się do Francji, jakiś czas zatrzymałem się w Paryżu, a oto teraz znajduję się w Biviers pod Grenoble.
2025-01-29 17:39:52
romuald.saletra: Ów widok chleba w Paryżu najbardziej mnie wzruszał. Może dlatego, że tego chleba było zawsze mało, tak strasznie mało w obozie, że ludzie w obozie upadlali się do ostatka, by zdobyć, chociażby najmniejszą drobinę chleba. Za ten kawałek chleba gotowi byli nawet zamordować kolegę, byleby tylko nie cierpieć głodu. Głodny człowiek w obozie radował się podświadomie, że został wybrany do wynoszenia rozstrzelanych skazańców do krematorium. Wybrańcy stali za wałem, a z drugiej strony dokonywała się egzekucja. Na dzieciach, kobietach, mężczyznach. Pospólnie. Działo się to zawsze o świcie. W pewnej strasznej chwili poszczekał się na krótko karabin maszynowy i już było po wszystkim. Wybrańcy, pędzeni krzykiem, rzucali się na zwał dogorywających i martwych już ofiar. Każdą ofiarę musieli rozebrać do naga i ciało powlec biegiem do krematorium. Niektóre ofiary jeszcze żyły. Jeżeli to był mężczyzna lub kobieta, stojący przy drodze “esman” dobijał ich drągiem. Uderzył mocno w głowę, i głowa rozłupała się. Jeżeli to zaś było dziecko, a jeszcze rzucało się na plecach wybrańca, inny “esman” stojący obok krematorium, ujmował je za nogę i uderzał głową o ścianę. Ściana była obryzgana krwią i mózgiem. To było wszystko straszne, lecz potworność owych zbrodni usuwała się w świadomości wybrańca na drugi plan. Bo podczas zdzierania ubrań z ofiar, w niejednej kieszeni marynarki lub nawet w torebce damskiej znalazło się kawałek chleba!… O Chryste Boże!… Kawałek chleba!…
2025-01-29 17:40:04
romuald.saletra: Przypomina się mi książka pt. “Dzieje duszy” o świętej Teresce od Dzieciątka Jezus. Książka zabłąkała się do naszego obozu w Dachau wraz z tysiącami innych książek, od różnych “Pamiętników prostytutki “ począwszy, a skończywszy na Piśmie Świętym. I podobnie jak Arke Nachalnik czy Pitigrilli, Sienkiewicz lub Słowacki, wędrowała od bloku do bloku, od rąk do rąk, czytana ukradkiem i nienasycenie. W książce tej znalazłem takie słowa świętej Tereski: “Prawdziwa miłość polega na znoszeniu wad i błędów naszych bliźnich, polega na tym, aby nie dziwić się ich niedoskonałością, lecz budować się każdym najmniejszym objawieniem cnoty”.
2025-01-29 17:40:14
romuald.saletra: Wyszukiwano więc przemyślne skrytki pod siennikami, w poduszkach, w słomie, pod deskami podłogi, nawet w ustępach, w otworach kanalizacyjnych, noszoną ją z sobą do pracy, czytano ukradkiem, łakomie i wciąż z obawą, by z nią nie “podpaść”. Chodziło bowiem nie tyle o bolesną i upokarzającą karę, ile o stratę tak drogocennej zdobyczy. Poza tym taka książka posiadała jeszcze drugą wartość, powiedziałbym – handlową. By ją bowiem móc otrzymać poza kolejką, trzeba było właścicielowi złożyć opłatę. Opłata zaś składał się z kawałka chleba lub z kilku papierosów. A to było dużo, to było bardzo dużo!
2025-01-29 17:40:24
romuald.saletra: U kogo znaleziono książkę, ten był karany. Albo wisiał na słupku, albo otrzymał 25 podwójnych batów. Egzekucji dokonywali “esmani”. Nikt z nich nie taił, że funkcja ta sprawia mu ogromną przyjemność. Poprzednio jednak skazaniec musiał poddać się oględzinom lekarskim, które polegały jedynie na stwierdzeniu, czy skazany na słupek nie posiada ran na kiści, skazany zaś na baty – czy skóra na lędźwiach nie jest owrzodziała lub pocięta i niezagojona po poprzednich razach.
2025-01-29 17:40:33
romuald.saletra: Która z tych kar była boleśniejsza, trudno osądzić. Skazanemu na słupek wciągano na ręce stare skarpetki, a kiście wiązano z tyłu łańcuchem o drobnych ogniwach. Koniec łańcucha przerzucano przez duże ogniwo, utwierdzone na szczycie wysokiego słupa. “Esman” ujmował ów koniec i podciągał ofiarę w górę. Chodziło o to, by skazaniec nie mógł wspierać się palcami nóg o ziemię, nawet wtedy, gdy wyprężone ciało mogło się w ciągu trwania kaźni obniżyć o kilka centymetrów.
2025-01-29 17:40:45
romuald.saletra: Delikwent przechodził ogromne męki. Cały bowiem ciężar ciała spoczywał na wykręconych w górę ramionach, łopatki wychodziły powoli ze stawów, a równocześnie łańcuch ściskał kiście tak mocno, że jeszcze długo po egzekucji, przez kilka, nawet przez kilkanaście dni traciło się władzę w palcach i nie można było podnieść ramion w górę.
2025-01-29 17:40:56
romuald.saletra: Rząd zwisających ciał przedstawiał potworny widok. Były podobne do worków, zawieszonych na słupach. Ramiona wykręcały się coraz boleśniej, ludzie stękali lub zaczynali krzyczeć, potem wyć, pot spływał po wykrzywionych twarzach, oddechy świszczały, a “esmani” chodzili koło ofiar, bili wyjących po twarzy, pociągali ich za nogi, kopali lub uderzeniem pięścią w piersi wprawiali zwisające ciało w ruch wahadłowy, szczuli psami, a kto zemdlał, oblewali zimną wodą.
2025-01-29 17:41:08
romuald.saletra: Był okres, że “esmani” posiadali małpkę, którą zabierali z sobą i rzucali ją na zawieszonych więźniów. Małpka, straszona batogiem, skakała po nich, czepiała się ubrań, huśtała na ich zwisających nogach, a “esmani” ryczeli z uciechy, zaśmiewali do łez I bili się dłońmi po udach z wielkiego ukontentowania.
2025-01-29 17:41:20
romuald.saletra: Po godzinie takiej kaźni spuszczano więźniów ze słupka, a ci najczęściej zwalali się na podłogę, nie mogąc się podnieść, ni ustać na nogach. Wtedy “esmani” mieli nową zabawę, bo tak długo kopali i okładali razami skazańca, że ten na czworakach musiał się wyczołgać poza miejsce kaźni, lub go też zabierali pielęgniarze i obnosili na rewir (do lazaretu), gdzie albo przychodził do siebie, albo też konał.
2025-01-29 17:41:31
romuald.saletra: Bicie bykowcami na koźle w wypięte pośladki buło prostsze. Skazaniec wsuwał stopy w specjalne wgłębienia, uniemożliwiające mu rzucanie się, przechylał się na długi blat kozła, jeden z “esmanów” przysiadał mu wyciągnięte ramiona, dwóch stawało po każdej stronie kozła i na komendę zaczęło się bicie. “Esmani” bez bluz, z zakasanymi rękawami koszul, ujmowali mocno bykowiec w dłoń i biorąc szeroki zamach, uderzali z podskokiem. Równocześnie z obu stron. Uderzenie było suche, podobne do klaśnięcia dłonią o metal. Skazaniem musiał sam liczyć każde podwójne uderzenie. Kto zmylił, bicie zaczynało się od początku. Kto nie mógł się opanować i krzyczał, posypały się już teraz razy bez liczenia, długie, szybkie, aż do zmęczenia się oprawców.
2025-01-29 17:41:42
romuald.saletra: Po ukończonej egzekucji więzień opuszczał spodnie, a jeden z pielęgniarzy zalewał mu jodyną rany na pośladkach. Poprzednio musiał jeszcze podejść do komendanta obozu, rozpartego w głębokim fotelu i przypatrującego się z lubieżnym zadowoleniem egzekucji, wyprężyć się służbowo i zameldować przepisowo o poniesionej karze.
2025-01-29 17:41:53
romuald.saletra: Wszystek ów skomplikowany przebieg znęcania się “esmanów” nad więźniem w obozie był wynikiem głębokiej znajomości psychologii człowieka u twórców owej metody i wynikiem specjalnego tresowania dobranych ludzi, którzy – podobnie jak tresowane psy – przechodzili odpowiednie przeszkolenie i zaprawę w niszczeniu człowieka.
2025-01-29 17:42:05
romuald.saletra: I częstokroć ludzie ci prześcigali swych nauczycieli. Stawali się po prostu mistrzami o niezwykłej precyzji w uderzeniu pięścią w serce, w kopnięciu butem w goleń, w powalenie najsilniejszego człowieka na wznak jednym tylko uderzeniem kantem dłoni w oczy, w policzkowaniu, i w takim skoku na klatkę piersiową, by mogła załamać się z chrzęstem. Nabierali takiej wprawy w duszeniu swej ofiary, że wystarczyło tylko lekkie naciśnięcie butem pałki, położonej na jej krtani, by zdławić życie. Oto przystąpił jeden koniec pałki, drugi jej koniec nacisnął nogą, a człowiek już charczał i rzucał się w agonii, jak ryba wyjęta z wody.
2025-01-29 17:42:21
romuald.saletra: - Nie potrzebuję chodzić na dziewki – zwierzył się raz na naszym bloku pijany “Blockfuehrer” – bo mnie wystarczy, kiedy widzę konającego człowieka pod swoimi butami!… Fizycznemu niszczeniu życia ludzkiego towarzyszyło wyrafinowane a powolne zabijanie godności ludzkiej. Chodziło w tej metodzie o to, by do tego stopnia zniszczyć ją w swej ofierze przez stałe upokarzanie, począwszy od pasiastego ubrania, a skończywszy na zmuszaniu więźnia do zjadania własnego łajna, by w końcu ofiara ta nie czuła się niczym więcej, jak najpodlejszym robakiem, imitacją człowieka, wyzbytą wszelkich uczuć i pragnień duchowych.
2025-01-29 17:42:39
romuald.saletra: Kto już nie miał tej ufności i wiary, załamywał się i konał, albo też wieszał w ustępie, lub też rzucał na druty kolczaste, naładowane prądem elektrycznym. Lub zgoła przechodził dobrowolnie przez tak zwane “Postenkette”, przez pas będący pod obstrzałem posterunków esmańskich, by ginąć od kuli wartownika. Wartownik otrzymywał wtedy nagrodę pieniężną i urlop, a załamany więzień zyskiwał śmierć bez męczarni. A to było dużo dla niego.
2025-01-29 17:42:50
romuald.saletra: Śmierć tego rodzaju wybierali najczęściej więźniowie Żydzi. Oni to bowiem byli przedmiotem specjalnej nienawiści ze strony “esmanów”, kopani, szczuci psami, głodzeni, pędzeni do ciężkiej, wyczerpującej pracy, a przede wszystkim bici kolbami i pałkami tak długo, aż skonali pod razami. Jeżeli jeden i drugi za długo konał, “esman” wskakiwał mu butami na pierś, klatka piersiowa załamywała się z suchym chrzęstem, z ust ofiary posączyła się krew, a ciało już teraz stygło spokojnie. Po skończonej pracy zwłoki ofiar ładowano na taczki i wieziono przed wracającym oddziałem do obozu, do krematorium. Obok szli “esmani” z karabinami gotowymi do strzału i przeżywali wspaniały dosyt rozkoszy mordowania i dosyt seksualny.
2025-01-29 17:43:19
romuald.saletra: Był to zawsze ponury pochód.
2025-01-29 17:43:31
romuald.saletra: (…) I oto pierwszy raz w życiu dostrzegłem bezgraniczną złość ludzką, ów dysonans w kulturze niemieckiej, którą kiedyś tak uwielbialiśmy. Choinka, światła, cisza, najpiękniejsza kolęda niemiecka, a pod choinką dwóch moich towarzyszy niemieckich, którzy widocznie ostatnim wysiłkiem wywlekli się z bloku, by pod nią znaleźć śmierć. Ten, co miał zamarznięte łzy na rzęsach, konał wpatrzony w rozjarzony cud nad sobą, a w głębi oczu niańczył jakieś słodkie wspomnienie z wigilii na wolności. To był dla mnie najwymowniejszy obraz prawdziwej kultury niemieckiej.
2025-01-29 17:43:43
romuald.saletra: Tego rodzaju niemieckich komunistów było dużo w obozie. Nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, jakie ogromne zmiany zaszły w tym czasie na świecie, nawet w samym komunizmie. Kiedyśmy im o tym opowiadali, słuchali nas ze zdumieniem i w rezultacie nie wierzyli nam, gdyż myśleli wciąż tymi samymi kategoriami politycznymi, jakie posiadali z chwilą swego aresztowania. I nie wątpię, że wszyscy byli ongiś żarliwymi idealistami, że komunizm był dla nich objawieniem, że widzieli w nim istotnie ratunek dla znękanej ludzkości. Lecz obóz przez tych kilka lat urobił z nich ludzi potworów, wypaczył ich komunistyczną ideologię, uczynił z nich apostatów komunizmu.
2025-01-29 17:43:56
romuald.saletra: Zachowały się także jednostki, dla których komunizm pozostał jakby nadal nową religią, a której byli wciąż żarliwymi wyznawcami i apostołami, którzy stali się w obozie po prostu komunistycznymi świętymi. Najwyższą dla nich wartością był człowiek, największym złem – jego krzywda, a tak zwany “Kameradschaf” – najwyższą formą wspólnoty ludzkiej, opartej na iście chrześcijańskiej miłości bliźniego. Stosunek ich do kolego-więźnia cechował tak głęboko pojęty humanitaryzm, że mogli stanąć w szeregu z najbardziej gorliwymi apostołami idei Chrystusowej w obozie, z najbardziej świątobliwym księdzem jezuitą.
2025-01-29 17:44:08
romuald.saletra: W najtrudniejszym położeniu znajdowali się księża polscy. Nie tylko, że narażeni byli na szczególne szykany i maltretowanie ze strony “esmanów” i blokowych, że ich zmuszano do spełnienia najbardziej poniżających czynności na równi z Żydami, jak do wynoszenia kału, zamiatania ulic, do czyszczenia ustępów, lecz że wystawieni byli – że tak powiem – na widok wszystkich więźniów w obozie. Wszak to przecież księża, a więc ci, co tak pięknie kazali na wolności o cnotach i obowiązkach człowieka. Niech teraz pokażą w czynach to, co głosili na ambonie.
2025-01-29 17:44:20
romuald.saletra: Skazani na czujną, czasem na wprost szpiegowską obserwację ze strony człowieka w obozie, zdołali w sumie zachować swój autorytet kapłański, aczkolwiek życie obozowe i tu wykoszlawiało go nieraz i odbrązowiało doszczętnie. Okazało się bowiem, że jak wszędzie, tak i między nimi znajdowali się ludzie, którzy byli dobrymi szewcami, krawcami, czy zgoła innymi rzemieślnikami, że sporo wśród nich minęło się z powołaniem, że księdzem zostali tylko z przypadku i “z woli rodziców dla dogodzenia ich ambicji, lub z wyrachowania, rzec to przecież lżejszy chleb” takie odmawianie pacierzy za pieniądze, aniżeli rąbanie drzewa w lesie lub szycie butów, że u wielu poziom intelektualny pozostawiał wiele do życzenia; mimo tych ujemnych cech potrafili utrzymać się na wyżynie kapłaństwa dzięki swoistej solidarności kastowej, a przede wszystkim dzięki bardzo wielu wybitnym jednostkom w swym gronie. Wszak oni potrafili wśród najcięższych chwil przyjść do załamanego człowieka w obozie z dziwnym słowem pokrzepiającym, umieli podnosić zwątlonego ducha, jeżeli już nie słowem, to własnym przykładem, umieli roznosić pogodę i godzenie się z rzeczywistością, potrafili niecić wiarę w wytrwanie i wiarę w powrót wolności.
2025-01-29 17:44:45
romuald.saletra: Aż pewnego razu wpadł do kartoflarni “esman”, szef kuchni. Ujrzał chłopca z kotem na ręku. Popatrzył, podszedł w milczeniu do niego, przez chwilę jakby się namyślał, a potem ujął śpiącego kota za skórę na grzbiecie, podniósł wysoko i co sił cisnął o kamienną podłogę. A następnie podniósł nogę i podkutym butem rozdeptał!… Na podłodze została krwawa, rozmiażdżona bryłka mięsa!… Roześmiał się chrapliwie i wyszedł w milczeniu. I nie było już więcej kotka u nas. Pozostał po nim żal jak po kimś bliskim. G. Morcinek “Listy spod morwy. Sachsenhausen-Dachau”
2025-01-29 18:43:12
św. Patryk.: "Parszywy antysemita" - tak piszą dziś media o Braunie. Osobiście uważam, że cały jego elektorat zasługuje na tę etykietkę, i to jest bardzo delikatne określnie.
2025-01-29 22:28:05
Oko: Podejrzewam jak muszą boleć słowa prawdy, gdy rodacy urządzają czystki w Strefie Gazy.
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: