Ekspresówka w ślimaczym tempie

W grudniu mieliśmy się spotkać w zupełnie innych nastrojach i okolicznościach, ponieważ skoczowski odcinek drogi ekspresowej S l z Cieszyna do Bielska-Bialej powinien być już gotowy. Niestety, o ile wszystko zakończy się szczęśliwie, inwestycja będzie miała około pół roku poślizgu - mówił w ubiegły piątek w skoczowskim ratuszu Marian Sobula, wicedyrektor katowickiego Oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Przedstawiciele GDDKiA spotkali się z władzami miasta oraz lokalnymi przedsiębiorcami, by przedyskutować problemy, jakie pojawiły się podczas realizacji inwestycji.

M. Sobula przyznał, że Holding PRInż. SA - główny wykonawca drogi - borykał się z dużymi problemami już od pół roku. W końcu ogłosił upadłość, tymczasem do zakończenia robót na obwodnicy Skoczowa potrzeba jeszcze czterech, pięciu miesięcy.
- GDDKiA rozwiązuje teraz zaistniałe problemy prawne, ale nie zamierzamy rozpisywać nowego przetargu. Na razie o plac budowy dba Hydrobudowa-6, będąca dotychczasowym partnerem PRInź-u, natomiast ostateczne decyzje, kto dokończy przerwane roboty, zapadną w styczniu - mówił M. Sobula.

Dyrektor zapewnił ponadto, że GDDKiA zgodziła się skorygować promienie łuków na skrzyżowaniu nowej drogi z Międzyświecia (tzw. L 1) z ul. Górny Bór. Do tej pory bowiem miejsce to sprawiało ogromne kłopoty kierowcom wielkich ciężarówek.
Skoczowian interesowało też, kiedy drogowcy przystąpią do budowy drogi łączącej ul. Górny Bór z ul. Ciężarową. - Jesteśmy świadomi trudności, jakie zaistniały, ale chcemy dziś zdefiniować nasze problemy - mówił radny Roman Korwin.

Dodał on również, że najbardziej kłopotliwe stało się zlikwidowanie tymczasowego zjazdu z ekspresówki na Górnym Borze. - Sytuacja, która powstała, jest dla miasta bardzo uciążliwa, ponieważ samochody ciężarowe z przypadku, ale także z przymusu trafiają do centrum Skoczowa, a nasze drogi nie są na to przygotowane - tłumaczył R. Korwin.

Z kolei w imieniu przedsiębiorców działających przy ul. Górny Bór głos zabrał Antoni Kratki. Przypomniał on, że jednym z kryteriów wyboru siedziby jego firmy była łatwość wyjazdu we wszystkich kierunkach.
- Kiedyś moje ciężarówki dojeżdżały do węzła drogowego w Harbutowicach w ciągu 2 minut. Teraz potrzebują 20 minut. Codziennie nadkładają kilkaset kilometrów, praktycznie zostałem odcięty od świata i jeśli nic się nie zmieni, będę musiał się wyprowadzić ze Skoczowa. Ale to oznacza ogromne straty, dlatego proszę pozwolić nam nadal wjeżdżać na drogę S 1 na Górnym Borze. Przenieśmy dawne skrzyżowanie 200-300 metrów niżej. Można tam ustawić tymczasowo sygnalizację świetlną a ja jestem nawet gotowy sfinansować potrzebne prace - mówił prezes firmy IMB-Podbeskidzie. M. Sobula przypomniał jednak, że wykonawca zamknął wyjazd do Skoczowa kierując się względami bezpieczeństwa. - Z tego właśnie powodu nasze stanowisko w tej sprawie jest negatywne - stwierdził dyrektor. Przedstawiciele GDDKiA przekonywali, że zjazd na Górnym Borze funkcjonował, kiedy droga L 1 nie była jeszcze całkiem gotowa. - Proszę sobie wyobrazić, co się będzie działo na tej drodze, jeśli na skrzyżowaniu z ekspresówką spotkają się dwa tiry. My nie jesteśmy przeciwni żadnemu rozwiązaniu, ale uważamy, że trzeba te działania skonsultować z projektantami oraz policją - przekonywali drogowcy.

- Oczywiście, maciepanowie rację mówiąc o względach bezpieczeństwa, ale czy to skrzyżowanie będzie bardziej niebezpieczne od innych tymczasowych wyjazdów na ekspresówkę, które nadal na obwodnicy Skoczowa funkcjonują? - pytał z kolei Czesław Dudek, naczelnik Wydziału Inwestycji i Rozwoju Urzędu Miejskiego w Skoczowie.
Ostatecznie drogowcy, przedsiębiorcy i samorządowcy ustalili, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zbierze się specjalna komisja, która podejmie w tej sprawie wiążące decyzje.