Beskid Skoczów potrzebuje tylko jednego punktu do awansu do IV - tej ligi
Mimo iż w sobotę Beskid Skoczów zaaplikował swojemu imiennikowi z Gilowic aż pięć bramek, drużyna spod Kaplicówki nie stworzyła wielkiego widowiska. Dzięki temu zwycięstwu skoczowianłe praktycznie jednak zapewnili sobie awans do IV ligi. W ostatnich dwóch kolejkach nasi futboliści muszą bowiem zdobyć zaledwie punkt.
Od pierwszego gwizdka sędziego Beskid zepchnął rywali do defensywy. W 17 min. to jednak goście mogli strzelić gola. Po ich szybkiej kontrze i ostrym strzale piłka o centymetry minęła słupek bramki Ireneusza Trojanowskiego.
Po tej akcj i gra się wyrównała, a piłkarze z Gilowic coraz częściej zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich, Sko-
czowianie nadal jednak posiadali inicjatywę, cały czas groźnie atakując. W 34 minucie po rzucie wolnym sprzed narożnika pola karnego Paweł Krupa chybił tuż nad poprzeczką. W chwilę później mogło być 0:1, ale I. Trojanowski instynktownie sparował mocny strzał rywala z pięciu metrów. W końcówce inicjatywę z powrotem przejęli gospodarze. Ich wysiłki zostały uwieńczone w ostatniej minucie pierwszej połowy, gdy P. Krupa ładnym strzałem wpakował piłkę do siatki.
Po zmianie stron goście starali się odrobić stratę. Zespół z Gilowic groźnie atakował, Beskid skutecznie się bronił. W 70 min. mogło być 1:1, ale żaden z napastników gości nie sięgnął piłki, która przetoczyła się wzdłuż linii pola
bramkowego. 8 min. później gospodarze przeprowadzili pierwszą w tej odsłonie groźną akcję i od razu zdobyli bramkę. Skutecznym egzekutorem okazał się Łukasz Jeleń. W 83 min. po przypadkowym rykoszecie obrońca gości zagrał ręką w polu karnym. Sędzia podyktował, "jedenastkę" a Łukasz Zaremski zamienił ją na trzecią bramkę dla skoczowian. W 85 min. po rzucie wolnym obrońcy Beskidu spóźnili się z interwencją i Tomasz Kasztelik głową zdobył honorową bramkę dla Gilowic. Minutę później było już jednak 4: l, a ładnym strzałem ponownie popisał się Ł. Jeleń. W 89 min., gdy garstka miejscowych kibiców czekała na ostatni gwizdek sędziego, w zamieszaniu podbramkowym piątego gola dla gospodarzy zdobył jeszcze młodziutki Kamil Olszar i było po meczu.
- Wynik jest wysoki, ale nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. Gilowice postawiły nam bowiem wysokie wymagania, a gra Beskidu jest nadal daleka od oczekiwań. Od początku spotkanie nie bardzo nam się ukladalo. Graliśmy nerwowo do stanu 3:1. Potem akcje zaczęły się zazębiać i praktycznie każda nasza kontra groziła Gilowicom utratą bramki. Na dwie kolejki przed końcem rozgrywek mamy 6 punktów przewagi i myślę, że to kapitał, którego nie powinniśmy roztrwonić. Kropkę nad i chcemy postawić, zwyciężając w następnym meczu w Wilamowicach, tak by ostatni mecz, z Milówką móc rozegrać na luzie - mówił po spotkaniu szkoleniowiec Beskidu Skoczów, Krzysztof Sornat.Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.