Adam Małysz wspomina
Skoczek wspomina czasy, kiedy sam startował w konkursie, że aby w nim wystąpić musiał sprzedać samochód - we trzech spaliśmy w jednym łóżku. W 2000 roku żyliśmy z żoną skromnie, żeby mieć na życie musieliśmy sprzedać wiekowego opla tigrę i corsę, ale przed wyjazdem do Niemiec powiedziałem Izie: „Wygram i będziesz miała audi”. Wydawało się to wtedy nierealne, ale zawsze warto mieć nadzieję. Po raz pierwszy na nagrodę spojrzałem dopiero w Innsbrucku, gdzie wygrałem konkurs.
Kontynuując felieton, wspomina jeszcze, że stojąc na podium miał zły w oczach i że było mu przykro, że nie zagrano hymnu Polski. Jak się okazuje, z wygranym samochodem również nie było łatwo. Kiedy Edi Federer (menadżer Małysza) sprowadził dźwig by auto zdjąć z podestu, okazało się że to atrapa bez silnika, o czym nikt naszej ekipy nie poinformował. Ostatecznie auto zlicytowano w Austri a obiecane adudi A4 żonie Małysz kupił w kraju.
Więcej o wspomnieniach naszego najlepszego skocka narciarskiego w historii, można przeczytać na łamach Przeglądu Sportowego.
(red/Przegląd Sportowy)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.