Nowy Jiczyn spod daszka czapki (Pieszo z Jiczyna na Śląsk, odc. 1)
To już nie targowisko, gospoda, czy - przysłowiowy wręcz - taksówkarz, lecz utrzymujące się z pieniędzy podatnika biuro informacyjne, w którym z lad, stolików i gablot nęcą darmowe mapki i foldery. I zawsze są do kupienia koszulki, ołówki, breloczki, kubeczki i inne mniej lub bardziej potrzebne bibeloty z nazwą i/lub herbem danej miejscowości, które potem i tak toną wśród szpargałów na domowych półeczkach czy w szufladach biurek.
I tak jest i w Nowym Jiczynie. Panienki się uśmiechną, panienki pokażą, panienki podadzą nformację. O tu, jak tylko znajdziemy się na korytarzu i skierujemy swe kroki do wyjścia, to warto zajrzeć za szklane drzwi po prawej stronie. Istotnie. Po otwarciu nich znajdujemy się w bajkowym sklepie firmowym zakładów Tonak. Pod tą marką istnieją one od 1945 roku, ale wcześniej nosiły wdzięczną nazwę Johann Hückel’s Söhne z tradycją sięgającą 1799 roku.
To najbardziej znany na terenie Czech i Moraw producent czapek, a przede wszystkim kapeluszy. Ludowych wałaskich, mieszczańskich, wyjściowych, staromodnych bądź hipsterskich. Stylowych cylindrów i meloników. Spory wybór i dla pań. Ale, aby kupić cokolwiek, trzeba mieć w zanadrzu przynajmniej ze dwa tysiące koron.
– Na piętrze – powiada ekspedientka – muzeum, w którym można zobaczyć jak powstają nakrycia głowy. A w położonym nieopodal zamku mieści się muzeum kapelusznicze.
Mają być tam eksponowane nie tylko wyroby z dawnej fabryki Hückela i jego synów, ale też nakrycia przywiezione z zamorskich lub zza górskich krain. Jak głosi nienaganną polszczyzną prospekt są tam też i takie, które przyozdabiały najbardziej znane głowy, a to arcyksięcia Ferdynanda (tego samego, do którego celnie strzelano w Sarajewie), albo prezydenta Tomasza G. Masaryka (którego imieniem zwano czeskie szkoły porozstawiane w okresie międzywojennym na Zaolziu).
Piękne to rzeczy, lecz nie mamy, niestety, na to czasu. To dobre na jednodniowy wypad do Nowego Jiczyna, ale nie kiedy plecak wraz z namiotem, śpiworami i menażkami uwiera na grzbiecie. Kiedy czapka z daszkiem, a nie kapelusz na głowie, a w niej misternie ułożony plan, jakby tu w ciągu trzech dni zobaczyć jak najwięcej, a jednak znaleźć się w granicach dawnego Księstwa Cieszyńskiego. Przynajmniej tak w okolicach Frydka. Nashledanou v lepších časech („Do zobaczenia w lepszych czasach”, tytuł popularnej w międzywojennej Czechosłowacji piosenki tandemu Werich i Voskovec – przyp. ÿ), mówimy na pożegnanie miłej sprzedawczyni. Pora nam znaleźć drogę wyjściową z miasta.
cdn.
(ÿ)
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.