Niejedalny żurek, postny żurek i pożgane ziymnioki… O tym i owym na spotkaniu Koła Miłośników Gwary
Spotkanie miłośników gwary, które odbywa się w każdy pierwszy wtorek miesiąca, ma swobodny charakter, każdy może zabrać głos, przeczytać ciekawy wiersz, opowiedzieć dowcip czy podzielić się refleksją.
Żurek, którego nie zjesz
Jako pierwszy na spotkaniu przeczytany został wiersz Emilii Michalskiej „Moja Mamuliczka”:
[…]
Mieli moja mamuliczka
hoczki odlywane
a żywotek i kabotki
szumnie wyszywane.
[…]
Żurek równy fortuchowi
obłapioł gębulke -
dziwowałach sie, że taką
piekną móm mamulke.
I tu wśród niektórych uczestników powstało zamieszanie, czym ów „żurek” jest. Jednak za pomocą innych i słowników, szybko wyjaśnili, że to nic innego, tylko „po naszymu szatka” („szatka” – chustka do stroju cieszyńskiego zakładana na czepiec. Mężatki wiązały swoje chustki z tyłu głowy na żurek, mówiono zatem, iż są szumnie wyżurkowane. – przyp red. Przeczytaj więcej na ten temat ).
Żurek z pożganymi ziymniokami
Przy okazji tego słowa innej uczestniczce przypomniał się przepis na postny żurek na Wielki Piątek, którym szybko podzieliła się z resztą:
Na zakwas:
- pół litra wody
- 200 gram mielonej żytniej mąki
- piętka chleba
- trzy ząbki czosnku
Na zupę:
- dwa litry wody
- szklanka zakwasu
- dwie łyżki śmietany
- sól, pieprz
- korzyni (warzywa korzenne) do smaku
Postny żurek jadało się bez okrasy, bez wędzonki etc. Jedynie z „pożganymi ziymniokami”, czyli takimi pokrojonymi na talerzu łyżką. [żgać to dźgać, uderzyć czymś ostrym, kującym – przyp. NG].
Język czy gwara?
Podczas spotkania wypłynął też temat, który spędza sen z powiek niejednemu miłośnikowi cieszyńskiej godki: Czy to gwara czy też język?
- Mie to mierzi, że wy tu wszyscy mówicie, że naszo godka je gwarom. Bo to je taki umniyjszyni. […] Tu mi paniczki powiedziały, że przeca Miodek, że Kadłubiec powiedzieli, że to gwara. Ale jo przeczytała wywód inszej profesorki z Uniwersytetu Warszawskiego, Justyny Orko w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” powiedziała tak „W dialektologii obowiązuje tradycyjne podejście, to znaczy nie przyzwala się lokalnym społecznościom do określenia, czym jest ich mowa, bo w jednym kraju ma być jeden język, a innego wariantu według niektórych być nie powinno. Żeby to udowodnić, sięga się po argumenty językoznawcze”. Ale diobeł w tym, że te argumenty są nieostre. Nie do się sztrychnąć takij chrubej sztrajfki, coby podzieliła ty wiece, co je językiem, a co jyny jego wariantym. A skoro się nie do, to się siyngo po te autorytety. Ale dlo jednych je jedyn autorytetym, dlo innych inny, a dlo mnie ta Justyna Olko, która prawi jeszcze tak, że w Europie każde państwo unijne mo całkowitom swobodym, kiery jynzyk uznać, a kiery ni. I tak mómy najwiynkszom grupe, 70 tysiyncy, kiero mówi po ślunzku, ale nasz jynzyk uznany ni ma. Inszy naukowiec Henryk Jaroszewski napisoł, że dziecka się gańbią mówić gwarą, bo uważają, że je to jynzyk ludzi niewysztudyrowanych (niewykształconych – przyp.red.), kieży umią godać ino na proste tematy. To je opowoga!
Po tym odczycie podniosła się głośna wrzawa – Ale Górny Śląsk to nie jest to samo! – zawołał ktoś. – Przecież nawet na Śląsku Cieszyńskim ta godka się różni! – oponował inny. - No to właśnie my się nigdy nie dogodomy, bo patrzymy na różnica, a Kaszubi ni mają tego problemu i mają język – przekonywał ktoś inny. Po chwili zamieszania pojawiły się głosy: - My się tu momy spotykać dlo przyjemności, a nie się wadzić. My i tak nic nie wymyślimy. Dejcie usz pokój. – Nie dyskutujmy o polityce. To kwestia polityczno – mówił kto inny.
W końcu emocje opadły i pozostawiono temat, by przejść do innego – kolejnej piosenki śpiewanej wspólnie, kolejnego wiersza…
"Kurczaczek po polu goni"
Na spotkaniu odczytała swój utwór również młoda uczestniczka, zafascynowana folklorem cieszyńskim (choć nie stela) Loreta Lewiak, studentka cieszyńskiego UŚ:
W tą Wielkóm Noc, w kierej Zbawienie
się nóm objawiło, coby na tyn czas i ni ino
w Pani chałupie zdrowio, milość aji szczynsći
się pojawiło.
W koszyczku wajca uż legajom i na świyncyni pod
heklowanóm serwetóm czakajóm.
Coby na niydzila wczas z rana gotowe byly
i rodzinnemu powinszowaniu towarzyszyły.
Coby w świynconce baranka ni chybilo aji zajónczkiem
z czekolady przy stole się pomaszkecilo.
Babki Wielkanocnej z ciasta lukrem Iśniącego
oraz mazurka w cołkiej dziedzinie wóniącego.
Pyrsigo dnia Świynta Niydzielnego wiesielem
i nadziejom przepełnionego, zaś w drugi dziyń
wiadra wody wypełniónego.
Kurczaczek po polu goni
na wiater słów ni trwoni,
lecz do Tebie (do Pani)
łod radosnego
ALLELUJA! ni stroni.
Na koniec wiynszowanio coby Zamrtwychwstały
Chrystus Wóm Błogosławił i nikogo bez
potrzebnych łask ni zostawił.
I nie wiem, czy to ten świąteczny akcent, czy też łyk gorzkiej tatarczówki z okazji Wielkiego Postu (i urodzin jednego z uczestników) sprawił, że pogoda znów zagościła wśród miłośników cieszyńskij godki, którzy - posileni przepysznymi urodzinowymi ulami - znów zagłębili się w jej tajniki…
Natasza Gorzołka

Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.

.jpg)
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
