Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
wiadomości

''Kalendarz Beskidzki 2016'' (recenzja)

Na okładce kolorowe zdjęcie pospolitego trującego kwiatka, który wczesną wiosną zdobi nasze lasy. Zawilec gajowy w pełnej krasie. Wewnątrz dominują czarno-białe fotografie, z kolorowymi wklejkami, ale przede wszystkim tekst, tekst, tekst. Ponad trzysta stronic litego tekstu niezbyt dużą czcionką z cieniuteńką interlinią. Światło grafik uzyskał tylko dzięki wyeksponowanym śródtytułom. Gęsto. To pierwsze wrażenia ze spotkania z ''Kalendarzem Beskidzkim'' na rok 2016.

Skoro tekst, to wgryzajmy się w słowa. Ale by móc oddać się rozkoszom lektury („nasz ‘Kalendarz’ jest do czytania”, tę mantrę na każdym spotkaniu promocyjnym powtarza jego redaktor Jan Picheta), nie zapominajmy o rozkoszach podniebienia. Na każdy miesiąc przygotowano przepis na zupę. Równy tuzin zup. Na styczeń proponowana jest meksykańska, „pikantna i sycąca”, na luty „aromatyczna zupa z soczewicy”. A obok, przy kalendarium (zaznaczone imieniny, święta ustawowe, kościelne i świeckie, fazy księżyca, znaki zodiaku i informacje o okrągłych urodzinach bądź rocznicy śmierci znaczących postaci). Są też wiersze Juliusza Wątroby o różnych miejscowościach Śląska Cieszyńskiego i Zachodniej Małopolski (przepraszam Czytelników, ale słowo „Podbeskidzie” z trudem wychodzi spod palców na klawiaturze); jest Bielsko-Biała, Cieszyn, Żywiec, Czechowice-Dziedzice, Skoczów, Bystra…

A dalej czekają już na przeczytanie liczne artykuły, wywiady, eseje i wiersze, których osnową są ludzie, miejscowości i wydarzenia od Ostrawicy i Olzy, po Białą i Sołę. Tak szeroki rozmach geograficzny, z czego od lat słynie „Kalendarz Beskidzki” sprawia, że warto się skoncentrować może na tym, co na jego łamach znajdziemy o nas, o Śląsku Cieszyńskim, co zainteresuje Czytelnika ze Strumienia, Wisły, Cieszyna i z zaolziańskiego Trzyńca czy Jabłonkowa.

Władysława Magiera, znana ze swoich biogramów kobiet cieszyńskich pisze tym razem o „Królu Polskim” Jerzym Cienciale i o dwóch synach doktora Wacława Olszaka – Wacławie i Feliksie, którzy w okresie powojennym rozwinęli swe kariery na polu nauk technicznych oraz o rodzie Buzków (we wrześniu przypadnie osiemdziesiąta rocznica śmierci Józefa, statystyka, ekonomisty, posła na Sejm Ustawodawczy i senatora II RP). A skoro już o rodach mowa, to ciekawy jest krótki tekst o Cieślarach, a właściwie o ich odbywających się corocznie od 2011 spotkaniach rodzinnych na górze Cieślar, między Wielkim Soszowem a Małym Stożkiem w paśmie Czantorii. Przybywają na nie członkowie rodu nie tylko z obu podzielonych granicą części Śląska Cieszyńskiego, ale i z Pragi, a nawet z położonego w Serbii Ostojczewa, gdzie wyemigrowali z Wisły przed dwoma wiekami „za chlebem”. „Cieślarowie mają jeszcze jedną rodową ciekawostkę. – Prapradziadek Karola Wojtyły urodził się w Datyni koło Hawierzowa i nazywał się Przeczek. A ja mam w rodzinie jednego z tego rodu Przeczków – córka mojego brata Jana (pastora ewangelickiego w Karwinie) wzięła sobie za męża Kazia Przeczka! Karol Wojtyła ma zatem zaolziańskie korzenie, a nadodatek… protestanckie – powiada Karol Cieślar.”

Natomiast Jacek Cwetler pisze o dworcu kolejowym w Dziedzicach, na którym w grudniu 1855 roku wjechał pierwszy pociąg. I to z samego Wiednia. W tamtym okresie podróż do stolicy monarchii trwała 9 godzin i 26 minut, do Krakowa – 2 godziny i 43 minuty. O ile podróż do Wiednia uległa w ciągu tych 150 lat skróceniu, o tyle do Krakowa, zważywszy że większość pociągów jest z przesiadkami, raczej się wydłużyła… Drogi żelazne budował na Śląsku Cieszyńskim również wojewoda Michał Grażyński. I to jemu jest poświęcony tekst Łukasza Konarzewskiego, jako osobie, która z jednej strony połączyła Wisłę i Ustroń ze światem, z drugiej wyniosła te miejscowości, a także przełęcz Kubalonkę i Istebną do rangi znaczących uzdrowisk międzywojennej Polski.

Ten świat sanatoriów nadal istnieje, ale Stanisław Biłka pisze o „Beskidzkiej Atlantydzie”, choć tytuł winien brzmieć raczej „Śląskocieszyńska Atlantyda”. Do tego miana, podobnie jak i do tytułu „Małego Wiednia” pretenduje kilka miejscowości na Śląsku Cieszyńskim w jego historycznych granicach. Bo to i Karwina (tzw. stara), i Cierlicko, i Łąki, ale tu mowa jest o Zarzeczu, które w wyniku budowy Zbiornika Goczałkowickiego sześćdziesiąt lat temu zostało w trzech-czwartych zalane przez wodę.

O „cesarockim porządku świata”, czyli o tym jak widzą siebie i swoją małą ojczyznę mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego pisze nasza koleżanka redakcyjna Beata (indi) Tyrna i Jarosław jot-Drużycki: „Polska jest hen, tam na wschodzie, za rzeką Białką. (…) starsi mieszkańcy Brennej do dziś mówią, że ‘idą do Polski’, czy że ktoś ‘ma babę lub chłopa z Polski’, mając na myśli położony tuż za Przełęczą Karkoszczonka Szczyrk”.

Warto również nie ominąć pobieżnym wzrokiem rozmowy z Andrzejem Bizoniem, dyrektorem polskiego gimnazjum (odpowiednik polskiego liceum) w Czeskim Cieszynie: „Nie chcę tu wykazywać się sceptycyzmem”, mówi Bizoń, „ale widzę, że szkoły [polskie na Zaolziu] to ostatnie placówki, w których używa się polskiego języka literackiego, ostatnie miejsca, w których jeszcze można go usłyszeć. (…) Zetknięcie z językiem literackim dla młodego człowieka następuje więc w chwili przestąpienia progu szkoły. Po drugiej stronie rzeki, w Cieszynie, bywa tak, że to Polacy – chyba w ramach zaprzyjaźniania się z obcością – mówią do nas po czesku, nawet jeśli wyjaśniamy, że posługujemy się językiem polskim”. To dosyć poważny problem, zarówno zaniku polszczyzny w mowie zaolziańskich Polaków, jak i nagminne traktowanie tamtejszych naszych rodaków przez wielu z nas jako Czechów.

Pozostając w klimacie zaolziańskim „Kalendarz” serwuje nam Mirosławy Pindór tekst o Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, znanej świątyni Melpomeny również i po naszej stronie, i to nie tylko mieszkańcom Cieszyna, bo na spektakle przyjeżdżają regularnie autokarami chociażby i skoczowianie. A sama Scena Polska będzie obchodzić w październiku 2016 65-lecie swego istnienia.

Wreszcie, tak na zakończenie Jan Picheta rozprawia się z twórczością cieszyńskiego poety Jerzego Kronholda, który 24 stycznia skończy 70 lat: „Ze zdumieniem stwierdziłem, że Jerzy Kronhold nie od razu pisywał genialnie”. To pierwsze zdanie jest najlepszą zachętą do zapoznania się i z tym artykułem, i z całym „Kalendarzem Beskidzkim” na rok 2016. Kalendarzem – przypomnijmy – do czytania.

(wien)

„Kalendarz Beskidzki 2016”, Towarzystwo Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia, Bielsko-Biała 2015, ss. 312; red. Jan Picheta

***

W najbliższym czasie na OX.PL ukażą się recenzje „Kalendarza Cieszyńskiego”, „Kalendarza Goleszowskiego”, „Kalendarza z Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa”, „Kalendarza Śląskiego” oraz „Kalendarza Ustrońskiego”.

źródło: ox.pl
dodał: BT

Komentarze

0
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz regulamin
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: