Cieszyńskim trojaczkom potrzebna jest pomoc
24.04.2003 0:00
Cieszyńskie trojaczki - Sara, Samanta i Sebastian Górniakowie - skończyły rok i rosną zdrowo. Rodzicom maluchów nie jest jednak łatwo. Pracuje tylko tata trojaczków, a mamy nikt nie chce z ich powodu przyjąć do pracy
Hersztem "bandy" jest wiecznie uśmiechnięta Samanta. Sara pomyśli dziesięć razy, zanim coś zrobi, a Sebastian to taki maminsynek. Cała trójka ma blond włosy i duże, błękitne oczy, ale dzieci nie są do siebie podobne. Jak mama idzie z nimi na spacer w specjalnym, zrobionym na zamówienie wózku dla trojaczków, ogląda się za nimi całe miasto.
Cieszyńskie trojaczki urodziły się w lutym zeszłego roku w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach Ligocie. Sebastian ważył 1610 g, Sara 1580, a Samanta 1550. - Chowają się zdrowo, wszyscy je chwalą, bo rozwijają się jak zwykłe dzieci, nie mają żadnych opóźnień - cieszy się Beata Górniak, mama trojaczków.
Rodzice cały czas głowią się, jak związać koniec z końcem, bo potrójne szczęście oznacza także potrójne wydatki. - Oszczędzamy na pampersach, ale musimy je zakładać maluchom przynajmniej na noc i na spacery. Idzie ich sześć na dobę. Dzieci wypijają dziennie dwa litry krowiego mleka, z mieszanek już prawie całkiem zrezygnowaliśmy, bo są za drogie - mówi pan Grzegorz. - Najgorzej, jak któreś choruje. Na same tylko antybiotyki dla Sebastiana przez kilka miesięcy wydaliśmy kilkaset złotych - dodaje.
Rodzinę utrzymuje tata. Pracuje w firmie złomującej samochody, nie zarabia wiele. Pani Beata, krawcowa z zawodu, postanowiła poszukać pracy. Wcześniej pracowała, ale jak tylko skończył się jej urlop macierzyński, dostała wymówienie. - Dzieci mogłyby chodzić do żłobka, bo ośrodek pomocy społecznej obiecał, że do tego dopłaci. Chodzę po firmach, ale bezskutecznie. Jak dowiadują się, że mam trojaczki, dziękują mi - opowiada. - A to sprawa pilna, bo w czerwcu dostanę ostatni zasiłek dla bezrobotnych - martwi się. - Mam doświadczenie nie tylko jako krawcowa, ale też w handlu i gastronomii. Zresztą, mogę choćby sprzątać - zapewnia pani Beata.
Ludzie na szczęście pomagają trojaczkom. Dzięki gminie Górniakowie przeprowadzili się do nowego mieszkania, wcześniej tłoczyli się w dwóch pokojach razem z mamą pani Beaty. Cieszyński radny Eugeniusz Raabe poprosił o pomoc dla nich mieszkankę Niemiec, która przysyła ubranka dla maluchów, proszki do prania.
Wszyscy, którzy chcieliby pomóc rodzinie trojaczków, mogą zatelefonować do Górniaków pod numer (033) 851 84 80
FOTO/GAZETA.PL
Hersztem "bandy" jest wiecznie uśmiechnięta Samanta. Sara pomyśli dziesięć razy, zanim coś zrobi, a Sebastian to taki maminsynek. Cała trójka ma blond włosy i duże, błękitne oczy, ale dzieci nie są do siebie podobne. Jak mama idzie z nimi na spacer w specjalnym, zrobionym na zamówienie wózku dla trojaczków, ogląda się za nimi całe miasto.
Cieszyńskie trojaczki urodziły się w lutym zeszłego roku w Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach Ligocie. Sebastian ważył 1610 g, Sara 1580, a Samanta 1550. - Chowają się zdrowo, wszyscy je chwalą, bo rozwijają się jak zwykłe dzieci, nie mają żadnych opóźnień - cieszy się Beata Górniak, mama trojaczków.
Rodzice cały czas głowią się, jak związać koniec z końcem, bo potrójne szczęście oznacza także potrójne wydatki. - Oszczędzamy na pampersach, ale musimy je zakładać maluchom przynajmniej na noc i na spacery. Idzie ich sześć na dobę. Dzieci wypijają dziennie dwa litry krowiego mleka, z mieszanek już prawie całkiem zrezygnowaliśmy, bo są za drogie - mówi pan Grzegorz. - Najgorzej, jak któreś choruje. Na same tylko antybiotyki dla Sebastiana przez kilka miesięcy wydaliśmy kilkaset złotych - dodaje.
Rodzinę utrzymuje tata. Pracuje w firmie złomującej samochody, nie zarabia wiele. Pani Beata, krawcowa z zawodu, postanowiła poszukać pracy. Wcześniej pracowała, ale jak tylko skończył się jej urlop macierzyński, dostała wymówienie. - Dzieci mogłyby chodzić do żłobka, bo ośrodek pomocy społecznej obiecał, że do tego dopłaci. Chodzę po firmach, ale bezskutecznie. Jak dowiadują się, że mam trojaczki, dziękują mi - opowiada. - A to sprawa pilna, bo w czerwcu dostanę ostatni zasiłek dla bezrobotnych - martwi się. - Mam doświadczenie nie tylko jako krawcowa, ale też w handlu i gastronomii. Zresztą, mogę choćby sprzątać - zapewnia pani Beata.
Ludzie na szczęście pomagają trojaczkom. Dzięki gminie Górniakowie przeprowadzili się do nowego mieszkania, wcześniej tłoczyli się w dwóch pokojach razem z mamą pani Beaty. Cieszyński radny Eugeniusz Raabe poprosił o pomoc dla nich mieszkankę Niemiec, która przysyła ubranka dla maluchów, proszki do prania.
Wszyscy, którzy chcieliby pomóc rodzinie trojaczków, mogą zatelefonować do Górniaków pod numer (033) 851 84 80
FOTO/GAZETA.PL
Komentarze
0
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów.
Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz
regulamin
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: