Cieszyn wspomina Havla. Michnik, Šimečka, Žantovský i Šimečková
- W Polsce mamy do czynienia z brutalnymi, absurdalnymi atakami na Lecha Wałęsę. Mamy też pewien problem niepamięci o takich postaciach jak Bronisław Geremek czy - w mniejszym stopniu - Jacek Kuroń. Czy to tylko typowo polska przypadłość, czy jednak w Czechach i na Słowacji podobnie jest z Vaclavem Havlem? Jak funkcjonuje on w świadomości historycznej i sferze publicznej? - pytał gości Sławomir Sierakowski, moderator dyskusji oraz prezes zarządu stowarzyszenia Krytyki Politycznej. Warto też dodać.
- W Czechach ocena roli Havla w ciągu lat się zmieniała. Kiedy sześć lat temu zostałem szefem biblioteki Václava Havla i zajęliśmy się popularyzacją jego myśli, słyszeliśmy różne epitety, dość językowo twórcze ale mało przyjemne. Był to jednak znak czasów - dobrze nam się powodzi, panuje dobrobyt i nie potrzebujemy takich moralizatorów jak Havel. Od tamtego czasu jednak sytuacja się zmieniła. Mieliśmy kryzys migracyjny, europejski - chociaż nie dopuszczamy go do świadomości - mamy kryzys pandemiczny, złe stosunki z Rosją i wiele innych problemów. Dlatego też teraz ludzie zaczynają się zwracać w stronę wartości, które wcześniej istotne nie były - mówił Michael Žantovský, który pełnił też funkcję sekretarza prasowego i rzecznika Havla.
- Na Słowacji uniknęliśmy takiej fazy ostrej niechęci wobec Havla, chociaż naturalnie w okresie rozpadu Czechosłowacji mieliśmy wzrost postaw nacjonalistycznych i Havlovi się mocno dostało. Był znienawidzony, ale to szybko minęło - często i chętnie przyjeżdżał na Słowację, miał dużo przyjaciół, gromadził tłumy ludzi na spotkaniach, które w żaden sposób nie były promowane. W Teatrze Narodowym, w sali na 800 osób był taki tłok, że trudno było wejść - wspominała Šimečková, czeska dziennikarka i organizatorka Forum Środkowoeuropejskiego.
- W pewnym sensie zarówno Andrej Kiska, jak i Zuzana Čaputová kontynuują myśl Havla. Byli bardzo pozytywnie ustosunkowani do niego. Na Słowacji jednak, wśród elit politycznych, nie ma już nikogo, kto byłby związany z 1989 rokiem. Legitymizm 1989 roku nie jest ważnym tematem - inaczej jest w Polsce czy Czechach, gdzie jest kilka osób kojarzonych z przemianami tamtego okresu: prezydent Miloš Zeman czy były prezydent Václav Klaus. Zeman jednak świadomie chce być "antyhavlem" - dodawał Martin Šimečka, publicysta i komentator "Dennika N".
Swoimi wspomnieniami dotyczącymi powstania "Siły bezsilnych" podzielił się także Adam Michnik. - Do eseju tytułowego mam mam stosunek sentymentalny - pamiętam, jak powstawał. Mieliśmy spotkanie na Śnieżce, przyjechaliśmy z pomysłem dla naszych czeskich i słowackich przyjaciół, aby napisać wspólną książkę, którą opublikowalibyśmy w obu językach, a także na Zachodzie. Miała być pewnym autoportretem myśli demokratycznej w naszych krajach. Jak to jednak bywa w historii, Czesi okazali się solidni, prawdomówni, pracowici i przygotowali na czas swoje teksty. My w Polsce z kolei zajmowaliśmy się pół na pół obalaniem komunizmu i piciem wódki - opowiadał naczelny "Gazety Wyborczej".
Warto dodać, że tłumaczem czesko- i słowackojęzycznych rozmówców był Andrzej Jagodziński - filolog czeski i słowacki, dziennikarz, odpowiedzialny też za sekcję "Literatura na Granicy" trwającego wciąż przeglądu "Kino na Granicy".
Zapis wideo całego panelu w świetlicy Krytyki Politycznej dostępny jest na Facebooku:
KR
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.