Żurat: Zewsząd słyszę wiele miłych słów
Łukasz Grzesiczak: Lubi pani swoją pracę?
Agnieszka Żurat: Bardzo, ogromnie ciesze się, że, często mam do czynienia z miłymi ludźmi. Dostałam szansę pracy w małej bibliotece w niewielkiej miejscowości. Tu wszyscy się znają i nikt nie jest anonimowy. To pomaga – w pracy jest się bardziej osobą niż pracownikiem. Znam swoich czytelników, orientuję się co lubią czytać, łatwiej doradzić im lektury zgodnie z ich zainteresowaniami.
Chciałabym podziękować za ten konkurs, w którym mam zaszczyt zostać wyróżniona. Takie przedsięwzięcia dają szansę na przełamanie stereotypu bibliotekarza i pokazanie, że ta praca niekoniecznie musi być nudna i monotonna, ale może być ciekawa i interesująca. Nie ogranicza się tylko do wypożyczania książek. Współcześni bibliotekarze robią o wiele więcej. Oprócz czynności czysto bibliotecznych (wypożyczania książek, robienia katalogów komputerowych) wszyscy aktywnie pracujemy z czytelnikiem, zwłaszcza tym najmłodszym, szczególnie poprzez lekcje biblioteczne czy pisanie projektów. Jest to praca wszechstronna, w której można się zrealizować.
Praca w bibliotece jest konsekwencją pani wyborów zawodowych?
Zaczęłam trochę przez przypadek. Na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie ukończyłam studia pedagogiczne o specjalności pracę socjalna i opiekuńczo-wychowawcza. Początkowo myślałam, że zatrudnię się w jakimś ośrodku typowo związaną z praca z dziećmi, ale okazało się, że swoje miejsce mogę znaleźć także w bibliotece. Tutaj tęż często pracuję z dziećmi: mam kontakt głównie z przedszkolakami, uczniami klas 1-3.
Zaskoczyła panią nagroda najlepszej bibliotekarki na naszym regionie?
Tak, ale to bardzo miłe, zewsząd słyszę wiele miłych słów, także od swoich czytelników. To miłe i motywujące do dalszej pracy. Ta nagroda nie byłaby możliwa bez czytelników biblioteki, w której pracuję. Ludzie są dumni, że dostrzeżono tak małą miejscowość.
Jestem bardzo młodym bibliotekarzem, pracuje dopiero pięć lat, a znalazłam się w gronie osób, które ogromne zasługi dla pracy w bibliotece. One w większym stopniu zasłużyły na ten tytuł.
Jakie są pani plany na przyszłość?
Obiecuję, że będę się w dalszym ciągu starać i angażować. Myślę, że wkrótce zrealizujemy jakiś projekt. Pójdziemy raczej w kierunku organizowania spotkań autorskich z ciekawymi ludźmi, na które dziś nas nie stać bez zewnętrznego wsparcia finansowego.
A kogo widziałaby pani u siebie w bibliotece?
Beatę Pawlikowską, to moja ulubiona autorka. Pewnie nie będzie to łatwe, bo jest to osoba, która rzadko w takich spotkaniach uczestniczy. Może uda się do nas zaprosić fajnie piszących psychologów, którzy piszą ciekawe książki Katarzyna Miller, Ewa Woydyłło. To są bardzo ciekawe osoby.
I pisarze dla dzieci. Czytelnika trzeba wychować i najlepiej zacząć od podstaw, zachęcać dzieci do czytania.
Ludzie dziś nie czytają najwięcej. Książka stała się passe?
Absolutnie nie. Obserwuję modę na czytanie, a nowe formy, jak choćby audiobooki, nie wyprą książki. Myślę, że czytelnictwo jest też trochę ukryte, bo są czytelnicy zarejestrowani w bibliotece, którzy pożyczają książki dalej swoim dzieciom czy rodzicom, a te osoby już nie są do biblioteki zapisane.
Rozumiem, że jest pani optymistką w kwestii przyszłości książki?
Tak. Czytelnictwo na pewno nie zginie. Rynek wydawniczy ciągle się rozwija, jest tyle nowości wydawniczych, mnóstwo ludzi zajmuje się pisarstwem więc to na pewno ma przyszłość.
Rozmawiał Łukasz Grzesiczak
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.