SPECJALNA KOMISJA BADA, W JAKI SPOSÓB DOSZŁO DO WYPADKU
- Nie słyszałam uderzenia. Obudzili mnie dopiero strażacy, którzy przyszli do nas po słomę. Od razu wybiegam z domu l widziałam navet, Jak ta ropa wycieka z cysterny - mówi mieszkająca tuż obok torów Danuta Żertka z Mnicha. Jej pole najbardziej ucierpiało podczas katastrofy. Cieszyńscy strażacy przybyli na miejsce wypadku po 20 minutach. Zabezpieczyli teren, ustawili zastawki na okolicznych rowach melioracyjnych oraz wezwali plutony chemiczne z Bielska i Katowic. - Zaczopowali również otwór w cysternie, mimo iż w takich sytuacjach nie wolno do ni
ej przystawić nawet drabiny, by nie spowodować iskry - mówił obecny na miejscu zdarzenia Karol Trzoński, zastępca dyrektora ds. eksploatacyjnych Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach.
Wypompowywanie ropy z okolicznych rowów melioracyjnych trwało przez cały wtorek. Na wszelki wypadek specjalną zastawkę strażacy ustawili także u ujścia do Zbiornika Goczałkowickiego.
- Rów, do którego spłynęła ropa jest jednak ślepy i nie ma niebezpieczeństwa, że przedostanie się ona do wód akwenu - zapewniał kierujący akcją ratunkową młodszy brygadier Piotr Suchy, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Cieszynie.
Na razie nie wiadomo, dlaczego lokomotywa uderzyła w skład z cysternami. Okoliczności wypadku bada specjalna komisja. Rezultaty jej prac będą znane najwcześniej za dwa, trzy tygodnie. Obaj maszyniści byli jednak trzeźwi, a skutki wypadku zminimalizował tzw. wagon zabezpieczający, czyli węglarka doczepiona na końcu do składu. To właśnie w nią uderzyła lokomotywa.
- Lepiej nie myśleć, co by było, gdyby lokomotywa najechała bezpośrednio na cysternę. Z pewnością doszłoby wówczas do ogromnej katastrofy -stwierdza K. Trzoński.
Komentarze
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
