Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
Zaloguj się
Jesteś nowy na OX.PL?
wiadomości

Do beskidzkich hodowców trafiły owczarki podhalańskie

Na razie wyglądają jak słodkie przytulanki. Jednak już za kilka miesięcy będą przed nimi drżały watahy wilków. W środę beskidzcy hodowcy owiec dostali owczarki podhalańskie.

Tak odpowiedzialne zadanie czeka cztery malutkie owczarki podhalańskie. W Beskidy przywiozło je Stowarzyszenie dla Natury "Wilk". To kolejny etap prowadzonego przez nie programu ochrony wilków w Beskidach.

Zdarzało się bowiem, że drapieżniki napadały na pasące się stada owiec czy cielaków i zagryzały zwierzęta. - To powodowało największe konflikty z hodowcami i zarazem zagrożenie dla wilków. Jeżeli wyeliminujemy takie wypadki, zmieni się również postrzeganie wilków - przekonuje Sabina Nowak, szefowa SdN "Wilk".

Program zaczął się w zeszłym roku. Hodowcy zaczęli otrzymywać tzw. fladry - czyli sznury z czerwonymi wstążkami, których wilki panicznie się boją. Fladrami ogradza się na noc zagrody z owcami, dzięki czemu są bezpieczne. To nie wszystko - wiosną zeszłego roku przyjechał pierwszy transport owczarków podhalańskich, które trafiły do najbardziej zagrożonych hodowców.

Wczoraj wieczorem z hodowli w Kościelisku obok Zakopanego przyjechała druga partia. To dwie suczki i dwa pieski. Wyglądają jak słodkie, puszyste przytulanki. - Mają osiem tygodni i właśnie przestały pić mleko matki. To najlepszy okres, żeby trafiły do owiec - mówi Robert Mysłajek z SdN "Wilk".

Psiaki rozwieziono do hodowców. Dwa trafiły do Ciśca. Andrzej Dróżdż i Stanisław Łajczak hodują tutaj krowy i cielęta. Zwierzęta wypasają na zboczach Małej Baraniej, gdzie żyje wataha pięciu wilków. - Dwa lata temu wilki zagryzły mi trzy sztuki. Siedziałem i pilnowałem, ale to był moment. Myślę, że z nim będzie bezpiecznie - opowiada Dróżdż, trzymając na rękach Hardego - jednego ze szczeniaków.

- Jaki on słodki - zachwycały się jego córki.

- Żeby tylko zdał egzamin - mówił Łajczak, przytulając Ostrą, jedną z suczek.

- Aż szkoda ich oddawać. Ale nie można ich zagłaskać - śmiała się Nowak.

Pozostałe szczeniaki trafiły do Korbielowa i Godziszki. Mysłajek mówi, że pieski swoją rolę zaczną pełnić za kilka miesięcy. Teraz będą się przyzwyczajać do zwierząt, które mają chronić.

- U hodowców, którzy dostali od nas psy w zeszłym roku, straty zmalały do zera - mówi Nowak.

Jeden szczeniak kosztował 500 zł. Ich zakup sfinansowała niemiecka fundacja Euronatur.
źródło: gazeta.pl
dodał: J.P.

Komentarze

0
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze internautów. Wpisy niezgodne z regulaminem będą usuwane.
Dodając komentarz, akceptujesz postanowienia regulaminu.
Zobacz regulamin
Musisz się zalogować, aby móc wystawiać komentarze.
Nie masz konta? Zarejestruj się i sprawdź, co możesz zyskać.
To również może Ciebie zainteresować:
Ostatnio dodane artykuły: