Derby dla Cukrownika

Od samego początku piłkarze trenera Mistala narzucili swój styl gry. Piłkarzy z Chybia co chwilę skrzydłem straszył Mateusz Łapiński.  Wszystko wyglądało dobrze dla gospodarzy, aż do 26 minuty meczu. Po strzale Dariusza Zygmy fatalnie interweniował golkiper gospodarzy Kamil Matuszny i Cukrownik nieoczekiwanie zdobył gola dającego prowadzenie. 

Ataki Skoczowian nie ustawały. 38 minucie po wrzuceniu piłki w pole karne po raz kolejny antybohaterem był bramkarz, tym razem gości. Roman Nalepa źle obliczył tor lotu piłki i zanim zdążył ją złapać ta wylądowała w bramce. Wyrównującego gola zdobył Marcin Jaworzyn.

Druga połowa wyglądała dokładnie tak samo jak pierwsza. Beskid atakował, ale bramkę tuż po przerwie strzelili piłkarze z Chybia. W 48 minucie prowadzenie drużynie z „Żabiego Kraju” dał Bartłomiej Feruga. Mimo zdecydowanej przewagi i wielu sytuacji bramkowych Beskid nie zdołał po raz kolejny doprowadzić do wyrównania. Spotkanie zakończyło się zaskakującym zwycięstwem Cukrownika 2:1. – Dobrze znam się z trenerem Skoczowa i oboje wiedzieliśmy, że to spotkanie to będzie jedna wielka niewiadomo. Po raz pierwszy mieliśmy okazję zagrać tej wiosny na normalnej murawie. Długo się czekało na tę ligę, były pewne obawy, a piłka się dzisiaj różnie odbijała (śmiech). Beskid dzisiaj miał przewagę, więcej z gry, ale my byliśmy bardziej skuteczni. Taka jest właśnie piłka. Po przerwie Skoczów zaatakował, piłka uderzała w poprzeczkę i słupek. Po cichu liczyłem, że to się zemści i tak właśnie się stało. Szkoda, że w naszych poczynaniach nie było więcej spokoju, bo to spotkanie mogło wyglądać zdecydowanie inaczej. Mieliśmy kilka okazji z kontry i mogło być po zawodach, a tak nerwówka do samego końca. Było dużo walki, a jak jest dużo walki to gorzej z finezją gry. Z meczu na mecz będzie to wyglądało co raz lepiej. Jak na razie jestem zadowolony z trzech punktów. – podsumował Andrzej Myśliwiec, trener Cukrownika Chybie.